Przerabiałem rok temu, współczuję
Chcę żebyś wiedział, że zamówiliśmy kuchnie z IKEA i brakuje trzech frontów. Zaczynam swój wątek!
Ja złożyłem całą kuchnię i na 7 frontów czekałem kolejne dwa miesiące. Jak wróciły na magazyn to zamówiłem (nie dało się kupić stacjonarnie) i skoczyło się na 4 przesyłkach bo przy 3 pierwszych podejściach zawsze jeden lub więcej przychodziły uszkodzone. Ostatecznie z efektu końcowego jest zadowolenie ale pie*dolenia z tym co nie miara.
Życzę szczęśliwej podróży
Lepszy brak frontów niż np. brak blatu
Spokojnie, blatu też nie mamy, ale będziemy mogli dopiero zamówić jak zamontują kuchnię… Może w lutym będzie.
Masz blat standardowy czy niestandardowy?
Bo jak niestandardowy to olałbym Ikeę i po sam blat poszedł do sklepu z blatami.
Taki jest mój plan na następną kuchnię, wszystko z Ikei, tylko fronty i blaty z innego miejsca. W Polsce.
Nie wiem co to jest standardowy czy niestandardowy, ale blat robimy granitowy, więc będzie ze sklepu z blatami (no, prawie). Więc mamy wszystko z IKEA, ale blaty od kamieniarza. No z tymi frontami to w najgorszym wypadku też weźmiemy nie-od-ikea, ale myślę, że się do lutego wyrobią
Standardowy ikea to taki który mają na stanie, o głębokości 60cm. U mnie były niestandardowe (70cm) więc Ikea robiła je specjalnie dla mnie.
Ale jak robisz u kamieniarza to będzie ok.
Bez frontów da się żyć. Ja żyłem 10 miesięcy bez blatu (zainstalowane miałem prowizoryczne blaty).
Tych frontów nie miałeś bo brakło na stanie czy nie było w zamówieniu? Jeśli to pierwsze to klasyk, ja z Katowic jechałem do Łodzi czy Krakowa by mieć wszystko na dzień montażu. Ikea czasem nie ogarnia stanów magazynowych.
Brakuje ich w magazynie, nie ma ich po prostu nigdzie
mam taką śmieszną historię jak zamówilismy blaty u kamieniarza, ale nie zmieściły się do windy (duh!) i panowie we trzech musieli je wnosić na szóste piętro, dwoma kursami
fast forward prawie pięć lat później, teraz to wspominam i mam nadzieję, że wszystko u nich w porządku
bo blaty mają się wyśmienicie
Stała mi się dziś bardzo straszna rzecz. Dupera pracująca na siłowni, z którą zawsze byłem dość friendly, wystalkowala mnie na instagramie i zaprosiła na drina.
I teraz muszę zmienić siłownię, bo będzie aw-kwaaaaard.
Jestem na nią autentycznie zły. Niby fajnie, ego połechtane, ale kurde no minimum jakiegoś profesjonalizmu ja bym chciał.
A już pomijam w ogóle jaka byłaby zadyma, gdyby płcie były odwrócone. To wtedy byłby creep, ale że to dobra dupera, to nie creepy tylko strong independent woman, która wie czego chce.
Mniejsza z tym. Głupia dzida zepsuła mi humor, plany na przyszłość i w ogóle jest najgorsza na świecie.
Powinienem jej chyba napisać, że się nie sra tam gdzie się ja, a tak w ogóle to ja mam żonę i zablokować. Kłania się nasze nienoszenie obrączek.
Mam jeszcze plan alternatywny, ale nie chce być aż takim chujem. Mógłbym to wyeskalować tak, żeby ja wypierdzielili i to też rozwiązałoby mój problem, ale żona mi mówi, że jak to zrobię to mnie zostawi i wtedy sobie już mogę na tego drinka iść
Ja napiszę tylko, że mądrą masz żonę
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, że mieliśmy na ten temat zażartą dyskusję, którą żona spuentowała słowami “Okay Karen” i dopiero po tym zrezygnowałem z planu B
Ale nie chce mi się zmieniać siłowni, więc szukam planu C. Rozważam też morderstwo lub operację plastyczną i zmianę tożsamości.
A nie można po prostu odmówić? Czemu musi być od razu awkward? Przecież można kogoś zaprosić i można też odmówić.
@piotrek69 mówisz lasce nie dzieki nie jestem zainteresowany i nie idziesz na drinka. i wydaje sie ze problem solved:)
Bo potem muszę ją widzieć przez trzy z czterech dni do końca życia.
Cały urok podbijania do dup (więc zakładam, że do męskich też) polega na tym, że można uciec jak nie siądzie.
Rozważam jeszcze znalezienie jej lepszej pracy, męża i zasponsorowanie wizy w Polsce.
no i co z tego?
Może na mnie napuścić szakala za odrzucenie.
jebać:)