My od lat używaliśmy Librus i również trzeba było płacić żeby użyteczna była aplikacja.
Pozdro. Wczoraj 40 minut starałem się pokumać co moja żona poklikała, że loguje się w nowej apce i nie ma dostępu do danych dzieci. (Ja mam, ona w starej też miała).
Udało się - nie do końca wiem jak, ale się udało Jednak faktycznie UX fatalny. Jak pomyślę, że będzie przez to przechodzić kilkadziesiąt (kilkaset?) tysięcy ludzi, to już widzę ten chaos w szkołach, bo oczywiście spadnie to na nich
A co do płatności, to ja nie zamierzam złotówki na to dać. Moja lepsza połowa tylko przez aplikację operuje, więc innej opcji nie widzi - będzie lżejsza o te 4 dychy.
Najlepsze jest to, że sami nauczyciele jeszcze nie wiedzą o tych zmianach. Przynajmniej u mnie nie byli świadomi zmian. Wkurwili mnie oni jeszcze jedną rzeczą. Jak masz dwójkę dzieci, to musisz się za każdym razem wylogowywać by wejść na konto dziecka. W starej wersji aplikacji wystarczyło się przełączyć.
Ja bym im nawet był skłonny zapłacić. Gdyby to co wypuścili działało. Ale to gówno nie działa, więc z jakiej racji mam za to płacić.
yy… no to u mnie przełączanie działa bez wylogowywania .
Joooop, dawno mnie tu nie było.
To zaczynajmy.
Po pierwsze
Co to kurwa jest, dejcie spokój. Ile razy dziennie można brać prysznic
Po drugie
O poranku wszystkie sensory na drzwiach + czujki ruchu postanowiły że zrobią sobie wolne. A ja, obudzony i wstanięty z napiętym harmonogramem. Oczywiście moje jebane OCD nie pozwalało mi się skupić na niczym innym tylko na tym, że jak wchodzę do garderoby to się światło nie zaświeca.
Po trzecie
Gdzieś tam, w przypływie fantazji, postanowiliśmy ulokować trochę bankowych pieniędzy w mieszkaniu pod wynajem. Bo jakoś nie ufam tak bardzo akcjom i obligacjom.
Bank nam łaskawie kupił odpowiednie mieszkanie, w bloku z płyty, nie jakoś strasznie daleko ale też nie jakoś strasznie blisko. Dla znających Pragę - Kamyk. Czyli albo Praga 4 albo Praga 12, w zależności której mapy zapytasz.
Mieszkanko spoko, świeżutko po remoncie. Wymagające tak naprawdę tylko wstawienia paru mebli i można wynajmować. z jednym “ale”. Absolutny brak mebli (poza kuchnią, ufff… mógłbym nie przeżyć braku kuchni) i wielkość mieszkania niestety wymusza zrobienie mebli na wymiar. A konkretnie szafy na przedpokój (no bo cała reszta to wiadomo - z firmy na I, oraz firmy na J).
Gadamy z typem od którego to kupujemy, mówi, że ma spoko stolarza z którym pracuje od dawna i że chłopak robi szybko i dobrze, no i jest na miejscu więc możemy to właściwie załatwić od ręki.
Co też czynimy. W maju. Z umówionym terminem, że maks do końca czerwca szafa będzie stała.
Zaliczki poszły, wszystko cacy, czekamy.
W czerwcu dostajemy info że nasz stolarz wylądował w szpitalu. Dostajemy nawet zdjęcie stolarza w rurkach i kroplówkach.
No chuj, co zrobić. Czekamy. Stolarz wychodzi ze szpitala po kilku tyg, ale rehabilitacja. Jesteśmy pierwsi w kolejce do odbioru mebli. Dopytujemy się czy nie ma kogoś kto mógłby to zrobić za niego ale nie ma. Obiecuje rabat.
W końcu dostajemy wiadomość że będzie, z samego rana, 23 sierpnia, tyle czekania. Uradowany zbieram się o poranku, dostajemy wiadomość że stoi na autostradzie i zjebało mu się auto. Na dowód wysyła filmik z autostrady gdzie rzeczywiście cała feeria mrugających ikon.
Cóż zrobić.
W końcu w tym tygodniu ustalam z nim, że muszę mieć te szafy choćby nie wiem co bo w niedzielę wprowadza się miła pani i co ja zrobię.
No to stolarz staje na wysokości zadania i ustala spotkanie na dzisiaj. Na 1:00 PM, na 100%, przyjeżdża i będzie montował.
Rano dostaję SMS, że podczas ładowania rozjebały się lustrzane drzwi. Pyta czy ma przywieźć szafę a drzwi dorobić potem.
Piszę mu że “TAK” bo musimy mieć te szafy dzisiaj. Drzwi może dowieźć za miesiąc, mało istotne. Szafa istotna.
Mija 30 min, dostaję powiadomienie o wpłynięciu pieniędzy na konto. Chłop zwrócił mi zaliczkę. I napisał że jest bardzo sorry, ale drzwi mogą być gotowe dopiero z końcem października a on z początkiem października wyjeżdża na kontrakt do Niemiec więc te drzwi to by były ale w przyszłym roku itd. itd.
Ergo zostałem w dupie bez szafy. Babka wprowadziła się dzisiaj.
Piszę właśnie do chłopaków z Katowic co robili mi łazienkę czy się podejmą i za ile.
PS: na sam koniec, wkurwiony jak sto pisiont, wróciłem do domu, leżę sobie na kanapie, lokatorka mi dzwoni że nie działa płyta grzewcza. I ona czyta instrukcję ale nie da się włączyć. Ja tej płyty poza włączeniem nie sprawdzałem, bo nie miałem garnka żeby postawić na indukcji. No więc zbieram dupę jeszcze raz, szukam auta z carsharingu. Jest, stoi zaledwie 15 minut spacerkiem. Zbieram się, docieram do Audi Q2, wsiadam, podłączam telefon, odpalam auto, ruszam - lokatorka dzwoni że już nie muszę przyjeżdżać, bo odkryła że płyta ma child lock i to dlatego nie działało.
Kurtyna.
ty chyba zajebałeś cały pech wszystkich z foruma:(
A dzień się jeszcze nie skończył!
Naprawiłem smart home przynajmniej.
I wrócił Tadek jakiego kochamy i jakiemu z całego serca współczujemy
A wystarczyło posłuchać kolegi Piotrka: JEBAĆ WYNAJEM PRYWATNY.
Pod wynajem i inwestycje tylko komercja. Mniej, łatwiej wyjebac darmozjadów, szybszy wzrost wartości, dłuższe kontrakty, zero mebli i minimum wykończenia.
No i najważniejsze. Łołki się do Ciebie nie srają, że przez Ciebie ich nie stać na mieszkanie.
Na komercję to jeszcze kołderka za krótka.
Dziś pojechałem naprawić spłuczkę (monterzy źle zamocowali) i cieknący zlew (konieczna była wymiana odpływu).
Zaczyna się nieźle, mam nadzieję, że nie będzie gorzej.
Mogłeś zamówić szafę w Ikei…
albo całą kuchnię , ale na szczęście ten etap Cie tu już ominął
mi hydraulik przytrzasnął wężyk spustowy jak składał zbiornik i wszystko już było w zabudowie, męczyłem się z 2h żeby go wydostać, można było kupić nowy ale nie będę płacić 100pln za kawałek gumki
U mnie hydraulik też coś podobnego zrobił przy zlewie w kuchni. Zimna woda ledwo ciurkała.
Zadzwoniłem po hydraulika spółdzielnianego (w końcu po coś płacę na fundusz remontowy).
Przyszli we czterech, obejrzeli i nie mówiąc o co chodzi stwierdzili, że to poza ich normalnym zakresem i 300 PLN będzie za robotę.
Pogoniłem ich i zadzwoniłem po innego hydraulika. Przyszedł, zrobił w 3 minuty, nic nie wziął, bo głupio mu za taką durnotę.
tu bym się pewnie nie doczekał zbyt szybko bo hydraulik nie ma po drodze, a spłuczka była potrzebna na już, niby głupota ale wężyk jest z jakiegoś silikonu czy czegoś podobnego i mega się uciąga jak go chcesz wyciągnąć, a dojście jest jedynie przez ten śmieszny otwór na przycisk no bo cała zabudowa już zrobiona, namęczyłem się okropnie i nabluźniłem no bo jak można tego nie zauważyć składając.
Jak już przy Ikei i kuchniach, to też mam mały gorzki żal…
Zamówiłem kuchnię. Sam sobie na stronie zaprojektowałem i sam sobie ją złożyłem. Do tego momentu spoko. Jak duże Lego. Problem w tym, że w momencie zamówienia fronty w jednym wymiarze (łącznie 7 sztuk na całą kuchnię) były out of stock. Stwierdziliśmy, że ok. Sam skręcam kuchnię więc trochę mi zejdzie. Do tego czasu pewnie się pojawią. I tak już na nie czekamy drugi miesiąc…
Dodatkowo jeden z większych frontów które przyszły, został uszkodzony w transporcie. Akurat fronty nie są dostępne stacjonarnie w sklepie w Irlandii tylko wysyłane z magazynu. Więc procedura to wycieczka do sklepu - > zwrot uszkodzonego - > odzyskanie kasy - > zamówienie dostawy nowego. Oczywiście zwrot nie uwzględnia kosztu dostawy, każdorazowo €15.
Oddalem front, zamówiłem nowy. Przyszedł, a jakże… Uszkodzony. Więc powtórka procedury. Jutro ma przyjść kolejny. Niby jedno (dwa) uszkodzenie na 120 paczek to nie dużo ale i tak wkurza.
A wracając do brakujących frontów. Nie są dostępne w Irlandii. Są dostępne w Polsce. W połowie lipca znajomi jechali kamperem na wakacje do Polski i się z nim dogadałem czy by mi mogli kilka płaskich paczek przywieźć jakbym tam zamówił. Spoko nie ma problemu. Oczywiście fronty chwilę po wymyśleniu tego genialnego planu się w PL wyprzedały i wróciły na stan dwa tygodnie po tym jak znajomi już z Polski wrócili. Były też rozmowy z kimś z Ikei czy nie mogli by po prostu ściągnąć z Ikei w innym kraju gdzie one są to oczywiście nie da się. A w międzyczasie zdążyłem naczytać się horror stories o ludziach którzy pół kuchni złożyli a później rzeczy które były chwilowo out of stock zostały wycofane ze sprzedaży zamiast wrócić…
A…
A jak ktoś kupuje kuchnię z Ikei to polecam się zastanowić nad sprzętami do zabudowy też od nich.
Z zestawu lodówka, piekarnik, zmywarka, pralka (wszystko nie od Ikei) tylko piekarnik był plug and play. Przy innych sprzętach musiałem coś wymieniać albo przerabiać, żeby pasowalo.
Jak zbiorę do kupy opowieści znajomych + forum to mam próbkę około 20 historii. Tylko jedna osoba jest zadowolona z kuchni Ikea (ale montował im to profesjonalnie znajomy) i jedna osoba połowicznie zadowolona bo był mały fakap ale w miarę szybko i z lekkimi modyfikacjami wyszło OK.
Reszcie osób już nawet hotdogi z Ikea przestały smakować…
I dla mnie to jest o tyle dziwne, że Ikea była spoko w logistykę. Te ich magazyny, sklepy były naprawdę przemyślane.
Przyszła pandemia i jakby pływali bez gaci. Kompletnie się to posypało.
Ogólnie sam system bardzo spoko, łatwość montażu i mnogość opcji konfiguracyjnych ekstra. Nawet to, że nam się w trakcie lekko koncepcja zmieniła i mogliśmy bez problemu oddać elementy których potrzebować nie będziemy.
Nie liczę oczywiście problemów związanych ze specyfikacją domu czy moim niedopatrzeniem (łączenie dwóch szafek wypadlo idealnie na zaworze wody do zlewu więc było docinanie).
Jedyny problem jaki mam to dostępność elementów i uszkodzenia w transporcie, plus to, że nie wszystko można sobie po prostu wziąć z regału w sklepie.
No i jeszcze idzie się pogubić z ich opcjami dostawy. Cześć dostarczają sami vanem, cześć DHLem cześć tylko do punktów odbioru.
Zdarzyło się raz że zamawiałem sprzęt, który na dostawę do domu był niedostępny. Ale byla dostępna dostawa do punktu odbioru, który znajduje się 300m od mojego domu, pod Tesco. A że typ miał tylko paczkę dla mnie to zadzwonił, czy mi może przywieźć do domu bo mu się nie chciało siedzieć całe 2 godzinne okienko na parkingu i czekać aż przyjadę odebrać.