No dobra… sprawa wygląda tak, że zapominam ciągle i wszystko. Tylko w pracy dobrze funkcjonuję - bazuję na kalendarzu i rzeczy po prostu mi tak łatwo z głowy nie uciekają. Chociaż… nie jest tak dobrze jak było kiedyś.
Po wyjściu z pracy nie zapamiętuję kurwa nic. Zero dosłownie. Gdzie zaparkowałem samochód, co kupiłem na zakupach, że obiecałem konkubinie cośtam, co kupiłem na allegro i czemu kupiłem to co już mam… krótko mówiąc: jest źle. Z koncentracją jeszcze gorzej. Nie jestem w stanie bez przerywania obejrzeć odcinka serialu a tym bardziej filmu.
Może jestem jakoś zajebiście chory i powinienem iść z tym do lekarza ale może zacznę tu. Mamy tu maniaków od optymalizacji, trackingu picia wody, mailowych fanatyków, wyznawców apek do zadań i ludzi, którzy za hobby przyjęli sobie wojowanie z czeską Ikeą. Dosłownie przekrój przez całą lepszą część społeczeństwa.
A mamy kogoś kto zna się na jakimś treningu mózgu, koncentracji itp?
to powinno byc zlotymi zgloskami jako wiadomosc powitalna na forum
Też się z chęcią dowiem, bo jeśli chodzi o pamięć mam podobnie.
Pamiętam jakieś pierdoły, ale nie mam pojęcia co jadłem na śniadanie. A żona dostaje szału, bo jak nie mam czegoś na todo liście, to na pewno nie będzie zrobione.
Powiem Ci ziomek, że dotknąłeś bardzo dużego tematu. W sensie dużego w życiu dużego.
Ja miałbym dosłownie tak jak Ty opisujesz ale zaczęło mnie to denerwować i staram się nad tym pracować. W sensie realnie 30-40% dziennej energii wydatkuję na zapamiętywanie, koncentrowanie się na tym co teraz robię (żeby nic mnie nie oderwało bo wtedy będąc w połowie zadania zapominam co robiłem). Na bycie tu i teraz i kierowanie myśli w to miejsce.
Mam wrażenie (nie poparte badaniem - czysta organoleptyka), że to się u mnie znacznie pogorszyło po tej “jak zwykła grypa”. Może coś się jeszcze na to nałożyło ale tak to zauważam.
Co ja robię?
Jak jestem w pracy to korzystam z kartek/notesów, żeby nie zapomnieć. Staram się, żeby to nie były elektroniczne formy tylko pisane.
Dodatkowo jeśli mam jakieś zadanie to jest zapisane na kartce albo w remindersach / kalendarzu. I wiem, że jak tam tego nie będzie to zapomnę. Nie walczę z tym.
Do ćwiczenia mózgu i koncentracji wróciłem do grania w szachy w tempie rapid (10+0, 15+10). Od małego lubiłem łamigłówki i mnie to koncentruje, odpręża i ćwiczy ten szary mięsień.
Staram się nie używać telefonu z doskoku, pod wpływem bodźca (jest na to wyraz ale zapomniałem).
Wprowadziłem sobie cykliczne rytułały mające porządkować życie: zapisywanie wydatków, porządkowanie niepotrzebnych dokumentów (fizycznych i cyfrowych np w download), planowanie dnia dzień wcześniej aby miał swoje ramy.
I generalnie nic ze sobą na gębę bo zawsze się okiwam. Muszę mieć wpisane i się z tego rozliczać (jaki ja w to jestem kurwa słaby…)
A z żoną staram się umawiać tak, że jak mi coś mówi co jest do zrobienia to albo od razu wpisuję sobie na listę albo ona powinna to wpisać we wspólną listę/kalendarz.
a co do braku koncentracji, polecam zmierzyc sobie cisnienie. Jak mam za wysokie to koncentracja jest niemozliwa.
A to raczej u mnie zawsze w normie dość często mierzę bo kiedyś mi nieźle wystrzeliło w kosmos i się przestraszyłem. Od lat jest ok ale mierzenie zostało.
Jeśli chodzi o koncentrację to… medytacja.
I tak, wiem jak to brzmi, sam byłem sceptyczny do takich rzeczy, jednak jest sporo badań świadczących o poprawie koncentracji i pamięci u osób regularnie medytujących.
Mnie finalnie przekonał do pochylenia się nad tematem Sam Harris (jeden z czołowych przedstawicieli nowego ateizmu). Sporo o tym pisze w swoich książkach, czy mówi w podcastach. Harris jest racjonalistą, ma świeckie podejście do sprawy i popiera swoje tezy dowodami (jak choćby obrazowanie EEG podczas medytowania czy inne) co mi bardzo odpowiada i jest zbieżne z moim podejściem. Wcześniej medytacja miała u mnie swoje miejsce gdzieś w okolicach Zbyszka Nowaka i jego “rąk, które leczą”.
Niestety medytacja to trening i sporo pracy, co skutecznie przesuwa u mnie rozpoczęcie “tej przygody”. Także sam jeszcze się nie podjąłem na całego - jest chęć i świadomość płynących z tego benefitów. Sam liczę głównie na ogarnięcie w głowie nieskończonej gonitwy myśli. Niedawno ściągnąłem sobie appkę Waking up Harrisa do nauki medytacji i zacząłem ją trochę robić “po łebkach”. Akurat miałem dość intensywny okres w życiu w tamtym czasie i nie podchodziłem należycie do ćwiczenia. Mimo to po przerobieniu kilku lekcji doszedłem do momentu w, którym odciąłem się od napływu myśli i (wiem jak to zabrzmi) - było to na tyle obce i nieznane uczucie, że trochę spanikowałem Jednak choć troszeczkę poczułem to “ŁAŁ”. Postanowiłem, że zacznę od początku ale solidnie.
Także u mnie postanowienie jest.
Chyba, że jak to zwykle ja i widzę też Ty - zapomnę, że powinienem się w końcu za to zabrać
Dopisek:
Wydaje mi się, że są tu jeszcze dwie strony medalu. Jedna strona → notoryczne używanie kalkulatora upośledziło nasze umiejętności liczenia, GPS wyciszył naszą umiejętność orientacji w terenie. Przez słownik w telefonie często zdaży nam się coś napisać z przymróżeniem oka ( )To samo może być z przypominajkami wszelakiego rodzaju. I nie mówię, żeby to odpuścić, bo nie o to chodzi. Bardziej chodzi o wskazanie przyczyny.
Druga strona → (moje przybliżone założenie ) jeszcze nie tak dawno, chłop pracując w polu w ciągu całego roku miał tyle nagłych bodźców zewnętrznych, co pewnie każdy z nas podczas jednego przejazdu autem. Nie jesteśmy przystosowani do takiego napływu informacji, nie zdążyliśmy do tego ewoluować. Tutaj kwestia rozbija się o umiejętność filtrowania tego, co do nas dociera. Nasz mózg stara się to ogarnąć, ale robi to na ślepo.
I dalej - UŻYWAM KARTY MEDYTACJI!
Dobrym rozwiązaniem krótkoterminowym jest notes + długopis/pióro. Ja nosiłem taki malutki reporterski + kaweco w kieszeni kurtki.
PLUS ODRUCH NOTOWANIA
To ze mną nie jest aż tak zle bo nie pamietam co było na obiad dzień wcześniej
Juz się balem, ze to początki alzheimera.
Nie obiecam (szczególnie sobie), że w to pójdę ale brzmi obiecująco. Nigdy nie doprowadziłem do końca treningu oddechowego jak mi zegarek mówi, że jestem w stanie dużego stresu i muszę się zrelaksować. Jestem cienki w relaks i uporządkowanie. Jestem dobry w chaos. I w zniszczenie. Totalną kurwa apokalipsę! (ale to już zupełnie inny temat…)
Ooo mam podobnie jesli chodzi o koncentracje. Jesli bardzo sie skupie, to jestem w stanie przeczytac ze 20 stron ksiazki bez przerwy. Ogladanie filmu czy serialu bez zerkania na telefon staje sie coraz trudniejsze… Na szczescie nie mam problemow z pamiecia i jestem w stanie przypomniec sobie co jadlem na obiad w zeszla sobote:D
A we wtorek tydzień temu co jadłeś?
Kiedyś w sądzie dostałem pytanie w stylu “co Pan powiedział do Powódki dnia 12.07.2012 o godzinie 12:34” - to jest już level hardcore.
Pytanie było otwarte czy wielokrotnego wyboru?
Chyba kebbaba.
Pamiętam jak dziś, że nic nie powiedziałem. Siedziałem w fotelu z otwartym kalendarzem na kolanach wpatrując się w sekundnik zegarka…
Nic nie wniosę do tematu, ale po 17-18 jestem mentalnym trupem który działa na autopilocie. Np. kupienie bilety kolejowego to czasami dla mnie zadanie nie do przeskoczenia i kupuje go o 3 rano jak się “wyśpię”.
Odświeżam temat, żeby zapytać Was - jak progres?
Zapomniałem o temacie
Aaa, zapomniałem znowu ¯_(ツ)_/¯