🥟 Tęsknota na emigracji

W końcu ktoś, kto nie lubi słońca tylko woli deszcze i mgły <3

1 polubienie

To nie dotyczy tylko Polaków - cały świat tak robi. A ja zawsze wchodzę jako ostatni, bo by mi się stać nie chciało :).

Po postach w tym temacie wnioskuję, że większość ludzi wybierała miejsce do zamieszkania ze względu na pracę, a nie na zasadzie „gdzie bym miał raj na ziemi i prawie wszystko by mi pasowało”. To się zazwyczaj łączy, ale myślę, że ma ogromne przełożenie na to czy się chce wracać do Polski, czy nie. Niestety wiele fajnych miejsc nie ma większego sensu, jeśli nie zarabia się zdalnie albo nie ma biznesu, który można prowadzić zewsząd, więc wtedy wiadomo, że priorytety są inne. No i jak ktoś chce często bywać w Polsce, to do póki Musk nie odpali swojego pomysłu z rakietami, to też spora część świata odpada.

Ja przez dwa lata po przeprowadzce do Bangkoku nie wiedziałem czy tam będę mieszkał, czy może Kuala Lumpur, Tokio czy jeszcze coś innego i to było bardzo ograniczające - nie wiedziałem czy kupować przydatne rzeczy, bo przecież przy zmianie kraju nie będzie ich jak opłacalnie przetransportować itd. Czułem się trochę jakbym mieszkał w hotelu, w dodatku sporo nowopoznanych znajomych opuściło kraj przez zmiany wizowe. Jak już wiedziałem, że zostaję na długo, to żyło się całkiem inaczej. Dopiero później przeprowadziłem się do okolicy, którą lubiłem najbardziej, ale też duże znaczenie miało to, że poznałem sporo nowych, świetnych osób i rytuały, o których była mowa, stały się codziennością. Także o ile od razu wiedziałem, że do Polski nie wracam, to wszystko mi pasuje dopiero o 3 z 6 lat, a wcześniej była niepewność co dalej.

1 polubienie

Ja kiedy mam okazję to oddaje bagaż jako rejestrowany i mam swobodę w poruszaniu się po lotnisku. Jeśli zaginie no to trudno. Zawsze ubezpieczenie podróży mam wykupione. Jedyne co mnie bardzo wkurza to ceny za miejsce z większą przestrzenią na nogi w tanich liniach. W czerwcu lecieliśmy na tydzień na trasie Bristol Katowice. Bilet w obie strony kosztował mnie 21 funtów. Myślę sobie a dokupię lepsze miejsce. I po zobaczeniu ceny £30 w jedną stronę za osobę odpuściłem.

I wlasnie dlatego od dluzszego czasu szukam alternatywnych polaczen w tych “nie tanich” liniach. Bo tam doplacac nie musze za miejsce na nogi. fotele sa tak ustawione ze miejsca jest wystarczajaco.
Nie zawsze sie udaje. Ale bardzo czesto trafiam na cos godnego uwagi.
Naprawde warto szukac.

W ramach trochę naciąganej tęsknoty za ojczyzną, zrobię sobie w niedzielę rosół, schabowego, ziemniaki i kapuchę zasmażaną.

7 polubień

Wiem za czym nie tęsknie… komary! Wystarczyła jedna noc w Polsce i mam dość tego ustrojstwa.

4 polubienia

To ja może tak z drugiej strony barykady - nie wyobrażam sobie (na dzień dzisiejszy) mieszkania na stałe gdziekolwiek indziej poza Polską. Może to przywiązanie do rodziny czy znajomych - nie wiem. Dwa lata temu mieszkałem przez ponad pół roku u naszych zachodnich sąsiadów. Była to długoterminowa delegacja, a zarazem jeden z najgorszych okresów w moim życiu. Ludzie których tam poznałem byli mocno niesocjalni - z kolegami z pracy nie spotkałem się ani razu na piwo czy jakieś inne wyjście po pracy pomimo tego że parę razy im to proponowałem. Najlepszym momentem w tych wyjazdach był piątek, kiedy wracałem na weekend do Polski :slight_smile: Ogólnie czułem się tam jakoś obco, i po tym wyjeździe wiem że na razie nie ruszam się stąd nigdzie dalej.

1 polubienie

Ja tak sobie nie wyobrażałem mieszkania na innej dzielnicy niż centrum Krakowa, potem w innym mieście. Następnie nie wyobrażałem sobie jak można żyć wiecznie na walizkach, albo jak krakus ma się wyprowadzić na stałe na Śląsk. Co ciekawe wyprowadzka za granicę przyszła całkiem łatwo. Ale głównie dlatego że z naprawdę dobrymi przyjaciółmi poznanymi (sic!) na Śląsku.

1 polubienie

Hot take: czy według was emigracja różni się jakoś bardzo od przeprowadzki wewnątrz kraju? Większość tutaj mówi o znajomych, otoczeniu i rytuałach, ale to przecież nie jest przypisane do kraju, ale raczej do konkretnego miejsca.

Jak dla mnie różnica jest spora. Zwłaszcza jak się przeprowadza do kraju bez znajomości języka i prawa (mój przypadek). Jak przeprowadzasz się w PŁ to nie musisz myśleć czy się masz gdzieś rejestrować na policji, jak działa ubezpieczenie zdrowotne, czy ogarniać prywatną opiekę, jak działa tax office, kto Ci przetłumaczy umowę o mieszkanie, jak załatwić konto w banku i czy trzeba mieć np. najpierw papier z Foreign Police, jak zdobyć tutejszy PESEL itd.

W niektórych krajach jest łatwiej, w innych trochę więcej bieganiny. W Polsce jedyne co musisz to się przeprowadzić.

No i łapanie kontaktów socjalnych z ludźmi jest nieco łatwiejsze jak wszyscy mówicie w tym samym języku. Ja na szczęście pracuje w takim miksie narodowości że nie ma problemu ale mam znajomych co trafili do zespołów gdzie 90% ludzi to Czesi więc albo się uczysz języka albo nie masz kontaktów.

1 polubienie

This.

W PL przeprowadzałem się dużo razy. Ale dopiero po przyjeździe tutaj widzę że ta różnica jest OGROMNA. Chcesz iść do lekarza? W PL po prostu idziesz. Tutaj musisz się zarejestrować wcześniej w poradni. Musisz mieć też NIN. Nie masz? Musisz załatwić. Dużo jest takich rzeczy. W PL przeprowadzka to w gruncie rzeczy easy mode.

W sumie to jak tak pomyśle to gdybym z mojej rodzinnej miejscowości przeprowadził się do np Gdańska. Czas podróży z Uk do pl wyszedł by krócej (w założeniu że z UK lecę samolotem a z Gdańska transportem naziemnym)no i cenowo niejedno krotnie wyszłoby taniej z UK.

Jednak gdybym przeprowadził się do Gdańska byłbym nadal w kraju który znam, posługiwał się swoim językiem i chodził na zakupy do sklepów które znam.

Dokładnie tak, inny kraj to inne rzeczy, urzędowo czy chociaż takie drobne sprawy jak zakupy, chcesz coś kupić do domu i zastanawiasz się w jakim sklepie to dostaniesz, z igły widły się robią nagle, prosta sprawa która załatwił byś w moment w Polsce, w innym kraju wymaga czasem 2-3 razy więcej czasu.

1 polubienie

This. Kompletnie o tym zapomniałem. Ile ja dziwnych produktów spożywczych kupiłem zanim się ogarnąłem co smakuje a co nie. Za głupią ćwikłą z chrzanem uchodziłem się jak głupi zanim się zorientowałem, że po typowo “wschodnioeuropejskie” produkty chodzi się do “ruskich” delikatesów.

Naśmieszniej było jak kupiłem coś co miało być, w mojej ocenie, pasztetem z pomidorami a okazało się przecierem pomidorowym :joy:

1 polubienie

Ja pamiętam smak pierwszych ziemniaków które kupiłem w Uk. Wyglądały na piękne młode ziemniaczki. Smakowały jak ugotowany chrzan z musztardą.
A w okresie letnim tak bardzo brakuje mi bobu i soczystych i miękkich owoców. Większość dostępnych w sklepach np brzoskwin twardością zbliżone są do kamienia.

Bób tak bardzo! Bób jest miłością

2 polubienia

Panie mieszkasz w Pradze :slight_smile: Nie ma tam bobu? Coś źle szukasz :smiley: Ja mieszkałem przez 4 miesiące w Pradze i jest dokładnie jak w Polsce :slight_smile: Tylko skurwole palą fajki w lokalach.

1 polubienie

Nie palą już od 3 lat chyba (a lament był jak zabraniali straszny!) . Bobu nie ma. Dla nich tutaj to jest pasza dla konia i nie ma szans znaleźć. Ściągamy z Polski. W zeszłym roku wiozłem 12kg bobu w walizce :smiley:

2 polubienia

No tak bez auta to trudniej, bo tak to jest to akcja na 3h. Jedziesz do Cieszyna kupujesz 100kg i wracasz. Masz bobolandie na rok w domu :slight_smile:

100kg bobu to jakieś… trzy-cztery tygodnie jedzenia bobu dla dwóch wygłodniałych foxów? :smiley:

1 polubienie