Joooop, dawno mnie tu nie było.
To zaczynajmy.
Po pierwsze
Co to kurwa jest, dejcie spokój. Ile razy dziennie można brać prysznic
Po drugie
O poranku wszystkie sensory na drzwiach + czujki ruchu postanowiły że zrobią sobie wolne. A ja, obudzony i wstanięty z napiętym harmonogramem. Oczywiście moje jebane OCD nie pozwalało mi się skupić na niczym innym tylko na tym, że jak wchodzę do garderoby to się światło nie zaświeca.
Po trzecie
Gdzieś tam, w przypływie fantazji, postanowiliśmy ulokować trochę bankowych pieniędzy w mieszkaniu pod wynajem. Bo jakoś nie ufam tak bardzo akcjom i obligacjom.
Bank nam łaskawie kupił odpowiednie mieszkanie, w bloku z płyty, nie jakoś strasznie daleko ale też nie jakoś strasznie blisko. Dla znających Pragę - Kamyk. Czyli albo Praga 4 albo Praga 12, w zależności której mapy zapytasz.
Mieszkanko spoko, świeżutko po remoncie. Wymagające tak naprawdę tylko wstawienia paru mebli i można wynajmować. z jednym “ale”. Absolutny brak mebli (poza kuchnią, ufff… mógłbym nie przeżyć braku kuchni) i wielkość mieszkania niestety wymusza zrobienie mebli na wymiar. A konkretnie szafy na przedpokój (no bo cała reszta to wiadomo - z firmy na I, oraz firmy na J).
Gadamy z typem od którego to kupujemy, mówi, że ma spoko stolarza z którym pracuje od dawna i że chłopak robi szybko i dobrze, no i jest na miejscu więc możemy to właściwie załatwić od ręki.
Co też czynimy. W maju. Z umówionym terminem, że maks do końca czerwca szafa będzie stała.
Zaliczki poszły, wszystko cacy, czekamy.
W czerwcu dostajemy info że nasz stolarz wylądował w szpitalu. Dostajemy nawet zdjęcie stolarza w rurkach i kroplówkach.
No chuj, co zrobić. Czekamy. Stolarz wychodzi ze szpitala po kilku tyg, ale rehabilitacja. Jesteśmy pierwsi w kolejce do odbioru mebli. Dopytujemy się czy nie ma kogoś kto mógłby to zrobić za niego ale nie ma. Obiecuje rabat.
W końcu dostajemy wiadomość że będzie, z samego rana, 23 sierpnia, tyle czekania. Uradowany zbieram się o poranku, dostajemy wiadomość że stoi na autostradzie i zjebało mu się auto. Na dowód wysyła filmik z autostrady gdzie rzeczywiście cała feeria mrugających ikon.
Cóż zrobić.
W końcu w tym tygodniu ustalam z nim, że muszę mieć te szafy choćby nie wiem co bo w niedzielę wprowadza się miła pani i co ja zrobię.
No to stolarz staje na wysokości zadania i ustala spotkanie na dzisiaj. Na 1:00 PM, na 100%, przyjeżdża i będzie montował.
Rano dostaję SMS, że podczas ładowania rozjebały się lustrzane drzwi. Pyta czy ma przywieźć szafę a drzwi dorobić potem.
Piszę mu że “TAK” bo musimy mieć te szafy dzisiaj. Drzwi może dowieźć za miesiąc, mało istotne. Szafa istotna.
Mija 30 min, dostaję powiadomienie o wpłynięciu pieniędzy na konto. Chłop zwrócił mi zaliczkę. I napisał że jest bardzo sorry, ale drzwi mogą być gotowe dopiero z końcem października a on z początkiem października wyjeżdża na kontrakt do Niemiec więc te drzwi to by były ale w przyszłym roku itd. itd.
Ergo zostałem w dupie bez szafy. Babka wprowadziła się dzisiaj.
Piszę właśnie do chłopaków z Katowic co robili mi łazienkę czy się podejmą i za ile.
PS: na sam koniec, wkurwiony jak sto pisiont, wróciłem do domu, leżę sobie na kanapie, lokatorka mi dzwoni że nie działa płyta grzewcza. I ona czyta instrukcję ale nie da się włączyć. Ja tej płyty poza włączeniem nie sprawdzałem, bo nie miałem garnka żeby postawić na indukcji. No więc zbieram dupę jeszcze raz, szukam auta z carsharingu. Jest, stoi zaledwie 15 minut spacerkiem. Zbieram się, docieram do Audi Q2, wsiadam, podłączam telefon, odpalam auto, ruszam - lokatorka dzwoni że już nie muszę przyjeżdżać, bo odkryła że płyta ma child lock i to dlatego nie działało.
Kurtyna.