Jednak?
Jednak - będę mógł nosić zegarek jaki chce. Będę mógł korzystać z telefonu na który mam teraz ochotę, będę mieć spoko analizę danych zdrowotnych, a do tego skoro i tak mam telefon na siłowni (bo Strong), to przy wpisywaniu rzeczy do Strong (nie lubię używać do tego AW i tak) mogę zerknąć na aktualne tętno.
Ale głównie bo faktycznie noszę praktycznie non stop i mogę nosić do tego zegarek normalny, a jednak od jakoś dwóch lat mnie kusi. Więc chce spróbować. Dlatego też normalny zegarek poszedłem lajtowo, a nie Omegę, ale jak siedzę to kto wie.
Hantle: waga jednego
Wyciąg podwójny: waga jednego
Sztanga: waga total razem z gryfem
Maszyny to wiadomo.
No właśnie dziś używałem dużo hantli i wpisałem łączna wagę i wyskoczyły pojebane dane, więc dziękuję się przyda
To i tak zawsze wychodzą pojebane dane liczone w tonach. Głupi bicep curl trzy sety po 20kg to koło tony w zależności od liczy powtórzeń.
PS: pamiętaj orzech, że jeśli możesz zrobić zaplanowaną liczbę powtórzeń, to masz za mały ciężar
Spoko, mniej więcej przy trzecim ćwiczeniu już nie mogę
Jak bardzo zabiłyby mnie zakwasy po jednym traningu z Tobą? W skali od “nie mogę się ruszać” do “płaczę przy oddychaniu”?
Zakwasy miałbyś tak czy siak jeśli to pierwszy trening. Najpewniej miałbyś nawet dwa razy na każdy mięsień.
Ale ja bym nigdy bym nikomu nie zrobił takiej krzywdy że dowaliłbym mu nie wiadomo co, żeby nigdy nie wrócił na siłownię. Trzeba delikatnie na początku. Najpierw buzi i macanko, potem przechodzimy do rzeczy.
Ale to na początku. PÓŹNIEJ NAKURWIASZ DO FAILURE, A PO FAILURE JESZCZE ROBISZ PARTIALE!!!1111!!!jedenjedenjeden
Tak.
Ale nie ma też przyjemniejszego uczucia, niż gdy siedzisz przy biurku w pracy i czujesz efekty treningu w mięśniach.
Początki są gorsze, Np. jak siedzisz na toalecie i zastanawiasz się czego tu się możesz chwycić, bo inaczej nie wstaniesz, bo tak Cie mięśnie nóg nakurwiają*.
Albo jak budzisz się rano i nie dasz rady usiąść na łóżku, bo mięśnie brzucha nie działają. I najpierw na bok się przekręcasz i dopiero gramolisz się do pozycję względnie pionowej.
Ale pamiętaj! Ból przemija, a efekty są wieczne! (Chyba, że je totalnie rozpierdzielisz brakiem diety czy odpuszczeniem treningów ;))
*) Chciałem napisać “bolą”, ale nie oddałoby to faktycznego odczucia. Dlatego, nawet pod groźbą “prac społecznych” z pełną premedytacją użyłem czego użyłem.
Jeszcze pracując w Katowicach, w budynku Altus, zapisałem się na siłownię z trenerem personalnym.
Generalnie po pierwszym treningu było słabo ale na drugim zrobiliśmy nogi i to był koniec. Następnego dnia jechałem do biura na rowerze i płakałem. Łzy mi się lały po policzkach. Ale byłem twardy i dotarłem.
Tak mniej więcej w połowie dnia chciałem umrzeć. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
I nadeszło gdy ogłoszono alarm bombowy i musiałem o własnych siłach zejść schodami piętnaście pięter w dół.
Prawdziwi mężczyźni płaczą nie tylko po leg dayu, ale i na samą myśl o nim. Ja to nawet sobie czasem szlocham w trakcie.
Ale tak ogólnie to ja zauważyłem, że jest taka grupa trenerów, która myśli, że ich zadaniem jest pokazać klientowi jakim jest słabym śmieciem. Nie bardzo rozumiem, czemu to ma służyć. Przecież cymbale taki klient do Ciebie przyjdzie raz, może dwa i więcej go nie zobaczysz, co widać na tadkowym przykładzie.
Ale wydaje mi się, że to generalnie mija. Z tego co ja zauważam, to efekt Joey Swolla jest naprawdę ostatnimi czasy mocno widoczny. Coraz częściej widzę jak największe, pocące się trenem koksy podchodzą, pomagają i wyjaśniają stuff nowicjuszom. I nowicjusze też się trochę zmieniają, bo jakoś mają więcej odwagi podejść i poprosić o pomoc.
Aktualnie największym rakiem na siłowniach są imo influencerki z telefonami, ale to też (bardzo) powoli odchodzi w niepamięć, bo coraz więcej siłowni wprowadza wyznaczone strefy wolne od kamer lub w ogóle całkowity ban na ich używanie. Dzięki Bogu.
Tylko to wszystko nie ma znaczenia tak naprawdę. Jak ktoś nie lubi, to nie lubi i nic tego nie zmieni.
Lepiej nich pójdzie pograć w kosza z kolegami w weekend i ma z tego przyjemność. Jakby mi ktoś kazał kilka razy w tygodniu oglądać piłkę nożną albo anime, to też bym się zbuntował i wyjebał telewizor przez okno.
Nie no, ja chodziłem do trenera dłuuugo. Aż do wyjazdu do Pragi.
No ja bym mógł. Jeszcze tylko żeby za to płacili
Ja się z siłownia nie polubiłem mimo kilku podejść. Wielu rzeczy nie lubiłem: zapachu (w szczególności kokosów), głośnej beznadziejnej muzyki, golych facetów w łazience. No ale może teraz już są lepsze siłownie.
To są wszystkie problemy które rozwiązuje prywatna siłownia - polecam sprawdzić w okolicy czy są, bo to zmienia w ogóle podejście do siłowni jak się tym wszystkim nie przejmujesz
Tak głupio zapytam - ile kosztuje (mniej więcej) taka przyjemność?
Nie znam dokładnego podziału na co idzie każda złotówka, ale - trener personalny za trening dla dwóch osób + ta siłownia właśnie to 270zł per trening.
Myślałem że więcej.
Z drugiej strony wiele osób jedyne co może mieć to siłownia z multisport z pracy.
To jest całkiem rozsądny piniondz, bo na zwykłej siłowni, na którą chodzi moja żona, godzina z trenerem kosztuje 100-150zł w zależności od trenera, a trzeba doliczyć jeszcze blisko dwie stówki za miesięczny karnet.