Emigracja - Wasze doświadczenia

A takie urban story, że Walia to taki koniec świata, że tam cywilizacja jeszcze nie dotarła itp. :smiley:

Tutaj bym się nie zgodził - mam wrażenie, że w czasie kiedy w Leeds mieszkałem była tam lepsza pogoda niż w PL wtedy, a jak rozmawiam ze znajomymi którzy nadal tam mieszkają to niewiele się chyba zmieniło :smiley:

Pojęcie “dobrej pogody” jest mocno subiektywne :smiley: Mam ziomeczka który jeździ na wakacje na półnoć UK żeby nie cierpieć wysokich temperatur i tańczyć w deszczu :smiley:

Wiadomo, świry się zdarzają, ale ogólna definicja “dobrej pogody” to pogoda bezdeszczowa, ciepła, bez wiejącego huraganu i nisko latających krów ;D

1 polubienie

Urban albo i nie do konca. Nie znam historii wiec nie bede wnikal.
Ale fakt faktem jest ze sa takie miejsca w Walii, Cornwalii, Szkocji gdzie sie zyje bardzo po wioskowemu/ lokalnie.
Podrozuje sobie motocyklem po roznych czesciach UK i lubie czasem sie zapuscic do mniej uczeszczanych miejsc (nie turystycznych). No i faktycznie tam jest ze tak powiem “bardzo lokalnie”.
Ale nie dajmy sie zwariowac. Przeciez nie wybierzesz zycia w srodku niczego gdzie ptaki zwracaja :laughing:
A wiekszosc miejsc jest normalna.
Tez mieszkam na powiedzmy “wiosce”. Do najblizszego miasteczka ze sklepem mam jakies 5 mil. Do Oxfordu 15 (mniej wiecej). Cisza i spokoj. Pola wokolo. A cywilizacja jest normalna :stuck_out_tongue_winking_eye:

Taki szok przeżyłem, jak że znajomymi z Blackburn rozmawiałem o opłatach.
U mnie 900 za mały domek tylko przez to, że właściciel od lat nie podnosi rentu, bo w okolicy już norma jest 1100. Oni, na północy 550 za większą chatę że sporym ogrodem. :wink:
Także tak, okolice Londynu skład 2+0, to na luzie 1500+ za dom z opłatami. Jedzenie, to spokojnie 100 na tydzień.
Także za jedną wypłatę w miarę spokojnie da się żyć, ale wiadomo że przyjemniej za dwie :wink:

1 polubienie

Jak chcesz tanio to północna Szkocja z wyłączeniem Aberdeen i Inverness.

Dom 2 sypialnie 500-650
Council 120-150
Gaz + Prąd 150-200 ( za 3 miesiące, u mnie obecnie £95 miesięcznie z BULB)
Jedzenie dla rodziny 2+1 -75-100 tygodniowo.

Jeśli zapytać każdego pierwszego Szkota z południa to dla nich te regiony to preriai tam się jeżdzi na wakacje lub medytować jak do Tybetu, ale w małych miasteczkach podstawowe sklepy są zawsze tzn. TESCO, ASDA, LIDL, ALDI, COOP, w jeszcze mniejszych jeden lub dwa z wyżej wymienionych.

O widokach i zwiedzaniu nie będę pisał bo można by bardzo duuużżżżooo.Jest po prostu pięknie. Tylko jedno ale POGODA. Jak mówią lokalsi „Nie podoba ci pogoda to poczekaj minutę.”

1 polubienie

To prawda. Jadąc przez takie wioski musisz wysiadać i przeganiać owce bo leżą na ulicy, ale to już jest głebokie zadupie z kilkoma domami na krzyż. Spotykam takie sytuacje codziennie i ma to swój urok jak ktoś lubi.

1 polubienie

Pewnie jednym z tych kilku domów jest pub. To jest dla mnie magia wsi na wyspach. We wszystkich miejscach jakie widziałem, mogą być dwa domu na krzyż, ale jeden z nich jest pubem :wink:

2 polubienia

Niestety. Od wtorku słyszysz jak wszyscy planują gdzie pójdą i co bedą pili, a w poniedziałek historie z weekendu i im większy zgon tym opowiadający bardziej dumny.:upside_down_face:

3 polubienia

Czyli jak w domu!

5 polubień

Szkocja to już chyba dla mnie za daleko na północ :smiley:
Yorkshire to taki max zdroworozsądkowy - z jednej strony rozsądne koszty, lotnisko blisko, jakieś perspektywy pracy dla mojej drugiej połówki też za jakiś czas :stuck_out_tongue: a nie owce i trawa :smiley:

Chlopie. Takie rzeczy to ty tez slyszysz w Oxfordzie :laughing:
I to nie na jakims magazynie ale tez w biurach. Szczegolnie mlodzi ludzie. Mam taka dziewusie u siebie w biurze. W miare swierzo po uniwerku. No i ta lubi zabalowac. Wiec wlasnie slyszymy (sluchalismy jak nie pracowalismy z domu) od wtorku/ srody jakie sa plany na weekend. A potem w poniedzialek jak to bylo i jakiego ma kaca.
Kwestia ludzi a nie miejsca. I nikt mi nie powie ze polacy to narod pijakow. Szczegolnie ten co nie widzial ile brytole potrafia w siebie wlac i do jakiego zgonu sie doprowadzic.

1 polubienie

Dokładnie tak. I w czwartki (a czasami już od środy!) po 16 wjeżdżało piwko w pracy. Jeśli w środę - jedno, w czwartek - 2-3, ale w piątek właściwie to już od 16 była gruba impreza, a potem przenosiła się do pubu.

1 polubienie

I ta godzina policyjna… po 23 alkoholu nie kupisz :smiley: Jak mieszkałem w Shipley to wszyscy pili na szybko w piątek, bo do 23 niedaleko a trzeba zdążyć się upodlić :smiley:

U mnie nie da rady. Pracuje w firmie logistycznej. Jestem w dziale IT ale obok naszych biur sa wielkie magazyny, ciezarowki jezdza, sztaplarki i tak dalej. Wiec cala firma ma totalny zakaz spozywania czegos mocniejszego niz kefir na terenie. I naprawde za to cisna jak nalezy.
Za to w poprzedniej, typowo informatycznej, to w sumie tak jak mowisz :stuck_out_tongue_winking_eye:

Tu nie chodzi ile można w siebie wlać tylko ile można w siebie wlać, ciągle stać na nogach i nie bełkotać :smiley:

1 polubienie

Warto nadmienić dlaczego mówi/mówiło się: “pijany jak polak” :smiley:

Pijany jak Polak (fr. dawniej saoul comme un Polonais, obecnie soûl comme un Polonais lub ivre comme un Polonais) – popularne powiedzenie francuskie. Oznacza kogoś, kto mimo spożycia większej ilości alkoholu zachowuje sprawność fizyczną i trzeźwe myślenie, czyli człowieka z tzw. „mocną głową”, ewentualnie kogoś, kto charakteryzuje się nadprzeciętną odwagą i brawurą

No dobra. Masz racje. Oni to miekkie kaczuszki sa generalnie :stuck_out_tongue_winking_eye:

Wiem, przeżywałem ich najazdy na Kraków i sikanie na Sukiennice po czwartym Żywcu :facepalm:

1 polubienie

Ale plusem było to, że można było poćwiczyć angielski nocami w pubach z native speakerami za free, jak się trafiło na takiego, co pił umiarkowanie jak człowiek, a nie jakby od tego ile wypije, miało jego życie zależeć (trochę w sumie tak jest, ale raczej odwrotnie, niż sobie niektórzy wyobrażają :smiley:)

1 polubienie