Kody, tips & tricks, solucje - Nagrany #48

Grasz na kodach? Opowiemy o zamierzchłym już fenomenie kodów do gier wideo. Po co powstały? Dlaczego zniknęły z współczesnych gier? Jak ich używaliśmy? Czy ich nadużywaliśmy? Przy okazji będzie pole do pogadania o innych formach “wsparcia” - opis; triki; solucja; walkthrough. Korzystasz?

Wejdź na https://www.patreon.com/nagrany i wspieraj Nagranego. Już od 15 zł lub 3$ miesięcznie możesz zostać Mecenasem tego podcastu i otrzymać dostęp do bonusowych treści dla Patronów.

6 polubień

IDDQD

2 polubienia

Bardzo dobry odcinek! :slight_smile:

Odnośnie kodów, to książki w kioskach ruchu, gazetki o grach, przywiezione kartki z zeszytu po wakacyjnych wizytach u starszego kuzyna z drugiej strony polski - każde źródło było dobre.

Ale czasem trzeba było działać inaczej, szczególnie w czasach przed Internetem. Miałem kolegę, który po instalacji każdej gry buszował po plikach i szukał tych konfiguracyjnych. Często w ten sposób “kodował gry”. Np. w jednej z wersji Cesara (takie SimCity w starożytności) ustawił sobie ujemną, wysoką cenę za każdą jednostkę drogi wybudowaną. Dzięki temu $$$ przestały być problemem. :grin: Dzisiaj ma własną kancelarię radcowską w dużym, wojewódzkim mieście.

Ale zgadzam się z @pawelorzech że za małolata to kody zwiększały fun w grze, a nie miały pomóc przejść całość. Piękne czasy.

Pamiętam kod w Prince of Persia, który pomagał przeskoczyć level, ale… zabierał minuty z 60, które były limitem przejścia gry. Co więcej zabierał ich więcej, niż przy zwykłym przechodzeniu, więc nie dało się tak przejść całości :slight_smile:

Co do walkthrough, to zdecydowanie wolę pisemne + screeny. Głównie ze względu na szybkie scrollowanie tekstu. Trochę jak @6ghost9 :slight_smile: Ale sięgam po nie w ostateczności, bo trochę duma (tak, na pewno przez ‘m’) boli, jak człowiek musi skorzystać. Najczęściej robię to wtedy jak wydaje mi się, że przeoczyłem coś w lokacji, do której powrót byłby czasochłonny i wolę się upewnić, że faktycznie powrót ma sens. Jednak pamiętam, że w czasach ‘przed internetem’ dorwanie solucji do gry przygodowej, w której człowiek utknął miesiące wcześniej było lepsze niż znalezienie dużego nominału w spodenkach z ostatnich wakacji :))))

Za to np. dzięki walkthrough poznałem historię jedynki The Last of Us, gdy nie miałem jeszcze konsoli. Naprawdę oglądało się to jak serial :slight_smile:

P.S. a czy np. czasowe obniżanie poziomu trudności, żeby przejść jakiś etap gry też traktujemy jako współczesne cheatowanie? :slight_smile:

6 polubień

Nie pamiętam ile miałem wtedy lat, ale w czasach, gdy grało się dużo w dema gier z płyt dołączanych do czasopism, trafiłem na demo Kangurka Kao.
Tylko z jakiegoś powodu demo było całe po angielsku (a to wszak polska gra i polskie czasopismo też było)
Pamiętam, że pobuszowałem w plikach i znalazłem polskie assety, jak pogrzebałem w plikach konfiguracyjnych i pozmieniałem kilka linijek, to uruchomiłem w pełni po polsku (czym moja mama chwaliła się przy różnych okazjach jeszcze na długo potem XDDD )

Przez to, że grałem głównie na kodach i głównie dla funu, jedyne gry, które faktycznie przeszedłem za małolata, to były wszystkie części THPS, bo w nich po prostu byłem dobry. Podobnie później seria NFS
Wszystkie inne Simsy, tycoony czy RPGi - nie kumałem w nich mechanik na tyle, żeby z powodzeniem je ukończyć, ale potrafiłem grać setki godzin, np. w takiego Morrowinda - może nie na kodach, ale z modami - więc do dziś nie wiem, o co w niej chodziło i jak się kończyła, ale exploitów i sztuczek samodzielnie znalazłem mnóstwo…

CD-action miało kiedyś osobne miesięczniki z pisemnymi solucjami, zero obrazków. Pamiętam, że do Baldur’s Gate 2 drukowali ją w częściach przez bodajże 4 kolejne numery, w każdym zajmując po kilkanaście stron maczkiem…

Coś podobnego miewał też Click - jego kupowałem regularnie i np. cały opis przejścia FFVII przeczytałem w jednej z ich książeczek z solucjami, bo nie miałem konsoli, a wszędzie pisano, że to taka doskonała gra, więc chciałem ją poznać…

2 polubienia

To ja tylko dodam, że moje pierwsze gry były na… pięciocalowych dyskietkach :smiley:

1 polubienie

Moje na cartridgach do Pegasusa, czasem jeszcze Commodore 64, jak pożyczyliśmy od wujka, a tak to później dyskietki 3,5" i ms dosowe gry były pierwsze z pecetowych…

1 polubienie

Najbardziej wyrafinowany cheat jaki za małolata zrobiłem to był programik do obciążania procesora, żeby… DSJ chodził wolniej! Miałem wtedy jakiegoś celerona chyba i udało się “płynnie” spowolnić kompa. Przez co bicie rekordów było znacznie ułatwione.
Chłopaki w szkole nie wierzyli w moje wyniki szczególnie, że jak się grało na informatyce to nie byłem nigdzie blisko :smiley:
Pobrałem sobie ostatnio DSJ z Appstore - to jaka to jest prędkość!!! Ja wielu skoczniach nie mogę dolecieć do punktu K!

2 polubienia

Ja kiedyś (w liceum) na 286 (z kartą graficzna Hercules i stacją na dyskietki 5 ¼" - swoją droga jeszcze mi się gdzieś te dyskietki plątają) robiłem własną grę a’la jednoręki bandyta (w Turbo Pascalu) w ramach obczajania m.in. funkcji losującej. Kolega zrobił grę a’la motocykle z TRON (z tegoż filmu) w trybie graficznym, na 4 graczy na jednej klawiaturze. Każdy miał dwa klawisze do sterowania (zakręty w lewo lub w prawo, w zależności od obecnej pozycji pojazdu, co bywało mylące, jak się jechało w dół :slight_smile: )
Co do cheatowania gier…

  1. Plik konfiguracyjny w Duke Nukem 3D i podniesienie niektórych współczynników (zdrowie, bonus od kamizelki, od “Atomic health”, limit nabojów…), ale także przetłumaczenie tekstów (byleby się zmieścić w limicie znaków)
  2. Podobnie w Dune 2, tyle, że tam trzeba było hexeditorem grzebać w plikach wykonywalnych. Dobrze, że robiłem kopie zapasowe… :wink:
  3. Raz mi się wysypała gra Carmaggeddon, co ujawniło pliki gry (które były normalnie spakowane) i możliwość modyfikacji. Np ustawiłem tak, że był zwiększony bonus czasowy za potrącenie przechodnia/samochodu, co pozwoliło na nabijanie kasy.
  4. Transport Tyccon DeLuxe - tu znalazłem w sieci programik który pozwalał na bezpieczne tłumaczenie tekstów w grze (były tam jakieś sztuczki z alokowaniem pamięci i kompresją powtarzających się tekstów, co pozwalało omijać limit znaków), ale tu ograniczyłem się głównie do surowców, opisów stanu (np stopień przychylności miasta do gracza) itp.
  5. W HoM&M3 jakąś arcytrudną mapę z internetu zmodyfikowałem wbudowanym edytorem tak, że mój zamek był za wieżami z kolorem, a klucz do nich był tylko po mojej stronie, co uniemożliwiało przeciwnikowi zdobycie mojego zamku (czar teleportacji był wyłączony)
  6. Programik LastHope. O - to dopiero było cziterstwo. Wybierało się w nim aktywny program (czyli grę), wpisywało w pole wyszukiwania wartość (np zdrowie albo kasę), a LH wyszukiwał, w jakich rejestrach pamięci jest dana liczba. Po zmianie (utrata hp/kasy) znowu się wpisywało nową wartość i skanowało pamięć, aż trafiło się na tą jedną komórkę pamięci. Wtedy nadchodził etap ostateczny - wpisanie w ten adres jakieś wartości (w przypadku kasy) albo odnawianie wpisanej co np. sekundę (w przypadku hp - nieśmiertelność bez kodów)
    Ogólnie kody wpisywanie na kasę/ammo/zdrowie powodowały, że gra mi się wtedy szybko nudziła, bynajmniej takie grzebanie dodawało jednak frajdę - bo to był mój wkład, który było widać w grze :wink:
    Oczywiście, to wszystko w grach solo.

Jedyne oszustwo w multi, które wyszło przypadkiem to F22 Lightning, jeszcze odpalany w DOSie. LanParty w pracowni uniwerysteckiej… Okazało się, że jeśli w single player nacisnęło się kod na nieśmiertelność (jakaś kombinacja klawiszy, bodajże [Ctrl]+[Alt]+[Shift]+[Home]) to działał także potem w multi :troll:

5 polubień

Mi zajęło ze cztery kupy zrozumienie, ze to trzeba telefon pochylać do siebie i od siebie, a nie jak kierownicę. Instrukcje mnie wprowadziły w błąd :wink:
Cóż. Starość.

można sobie zmienić ustawienia! Na pochylanie telefonu imho to jest lvl hard. Łatwiej jest na swipowanie po ekranie.

1 polubienie

Not już w sumie nie cheatowanie, a pierwsze kroki hackera :slight_smile:

Jestem pod wrażeniem.

2 polubienia

Kiedyś to byli hakerzy. Nie to co teraz - ransomware as a service i jedziemy - proszę przelać $3M na podany portfel Monero. :sunglasses_cat:

1 polubienie

Jak szanować hakerów, którzy okupu żądają w kryptowalutach?? :slight_smile: Jak tak dalej pójdzie, to będą chcieli 5 małpek NFT :slight_smile:

1 polubienie

Kody w San Andreas był dla mnie integralną częścią gry. Ale nie do oszukiwania, gubienia policji itp. Tylko brońki, pojazdy. No i latanie samochodem od czasu do czasu. A no i kod na celowanie z pojazdu w misji z pociągiem.

Z dumą przeszedłem pociąg w GTA: SA bez kodów i na PS3 (port z PS2) i w remasterze na Xboxie. W remasterze to w ogóle za pierwszym podejściem…

3 polubienia

Teraz to już wiem jak to się powinno robić. trzeba wskoczyć na pociąg

1 polubienie

Ja ogólnie nie rozumiałem nigdy tych narzekań na trudne misje w GTA. Misja z helikopterem w Vice City nie była taka trudna. Nawet później bez problemu zrobiłem ją na telefonie. W Vice City była jeszcze taka misja z wyścigiem kontra Sabre Turbo (jedna z misji z klubu nocnego) i też była łatwiejsza niż zapowiadali. Pociąg przeszedłem za drugim lub trzecim razem. A ja jestem ogólnie bardzo przeciętnym graczem.

2 polubienia

Dla mnie też. Zawsze robiłem ją za pierwszym podejściem.
Za to misje z mini samolocikiem dla Haitańczyków musiał robić mi brat aż nie odkryłem, żeby zamiast zrzucać bomby, mogę po prostu gości rozjeżdżać. A bombę tylko na ostatniego na łódce.

W Vice City był samolocik? Pamiętam samolocik z San Andreas, ale tę misję w VC musiałem wygooglować, bo zupełnie nie zapisała mi się w pamięci.

1 polubienie

BUCKFAST jako imię postaci w GTA (1) – najważniejszy kod mojego życia. Mnóstwo godzin spędzonych w tej grze (bez nawet próby przechodzenia fabuły), a buckfast dawał bronie. Do tego PORKCHARSUI, żeby mieć prędkościomierz i wskaźnik uszkodzeń. W GTA 2 też podobnie grałem – o saveowaniu w kościele dowiedziałem się po wielu latach. Dopiero od GTA3 fabuła i bez kodów.