DNS - internet podłączony, ładują się tylko strony Google/yt

Wrzucę temat w helpdesk - problem wydał się rozwiązany, natomiast chciałbym się podzielić moją historią.

Ostatnie 5 dni zmagałem się chyba z najgorszym problemem w moim dotychczasowym życiu komputerowym. Byłem na tygodniowym wyjeździe z komputerem - stacja robocza Dell na Win10. Na wyjedzie podłaczałem do mobilengo hotspota z telefonu i lokalnego wifi i wszystko grało. Wróciłem do domu i odpaliłem urządzenie, żeby miło spędzić czas. Po kilku minutach od nawiązania połączenia z siecią wifi, przeglądarka Chrome przestawała otwierać inne strony niż te należące do domeny Google. Pomyślałem, że może coś się zepsuło, więc zresetowałem połączenie sieciowe, ale nie zatrybiło.

Tu warto nadmienić, że nie mam własnego routera, przebywam od 6 miesięcy w Niemczech i korzystam z usługi Vodafone Hotspot, która jest siecią milionów hotspotów. Sygnał jest siany z domowych routerów i każdy abonent posiadający umowę na internet w Vodafone i ich router, może u siebie aktywować takiego publicznego hotspota działającego odrębnie od sieci prywatnej. W zamian za podzielenie się sygnałem, dostaje też dostęp do publicznej sieci (dla 4 urządzeń), którą w domyśle wykorzystuje się najczęściej jako wifi do telefonu, podczas przechadzki po mieście. Ja abonamentu nie mam, bo przyjechałem tu na chwilkę i nie bardzo chciałem podpisywać jakąkolwiek umowę… Mam tylko ten dostęp od znajomych, którzy z tego nie korzystają i mieszkają w innej części miasteczka. Ja mieszkam w takim sześciorodzinnym szeregowym budynku - to będzie miało znaczenie później.

Jestem dosyć takim power-userem, co trzeba zrobić na komputrze to zrobię. Pomyślałem, że może restart windy - zrobiłem, podłączam się od nowa i znowu - chodzi pare minut a potem tylko youtube. Przez pierwszy dzień się nawkurzałem, miałem kupe roboty do zrobienia na komputerze, a się nie dało. O dziwo na telefonie, i drugim komputerze “do telewizora” internet działał. Mało tego - robiąc z Della hotspota, (sposób na ominięcie limitu urządzeń :wink: ) można było na podpiętych urządzeniach wchodzić na normalne strony, a na Dellu ni huhu.

Kolejne 2-3 dni robiłem jazdę po wszystkich zasobach w sieci. W polskim internecie jest tylko trochę informacji, w zagranicznym znacznie więcej. Mianowicie dowiedziałem się, że jest problem w DNSach i że mogły się wysypać i że ipv4 się zepsuło - cokolwiek się pod tym kryje. Zalecane były resety routera - tego akurat nie mogłem przeprowadzić więc ograniczyłem się do tego co mogło być bezpośredno związane z moim Dellem. Dalej zalecane były więc resety dnscache, zmiany DNS w ipv4 na googlowskie albo cloudfirowskie, resety winsocka, reinstalacje drajwerów sieciowych, odinstalowanie ostatnio dodanych aplikacji, dłubanie w rejestrze, uruchamianie w safe mode, odinstalowanie addonów przeglądarki, zmiana przeglądarki, reinstalacja przeglądarki, wyłączanie firewalla, wyłączenie antywirusa, skan antywirusem, przywrócenie ustawień domyślnych firewalla… no cyrk jakiś kuźwa.

Siedziałem nad tym cały czas, dziewczyna patrzyła na mnie z pogardą - bo jak siedzi przed kompem to znaczy, że pewnie gra w gierki, a ja chciałem tylko naprawić se internety, żeby móc rozsyłać CVki…

Czwartego wieczora zacząłem wracać do tego co wyeliminowałem na początku - a co jeśli to jest wina routera… Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu tylko Dell jest niechcianym dzieckiem, niby przepuszcza internet i świeci się połączenie sieciowe, ale nie działa jak należy. Zaczęło mi świtać, że może na tej sieci, jest jakieś ograniczenie i może to właśnie mój adres fizyczny został niejako zablokowany, z racji pewnej niezgodności z regulaminem korzystania z hotspota. Już wmówiłem sobie, to, że na komórce działa, bo router identyfikuje ją jako urządzenie mobilne, a komputer który ostatnio non stop był podłączony jest czarnolistowany. Ubzdurałem sobie, że ostatnią deską ratunku jest reset routera. A z racji tego, że nie wiedziałem w którym z 5 pozostałych mieszkań się łączę, to muszę założyć, że mój punkt dostępu może być w każdym z nich. I co, pewnie wystarczyłoby, że pójdę do każdego z sąsiadów i powiem, żeby na chwilę wyłączyli router? W Polsce bym tak nawet nie zrobił, a co dopiero tutaj, poza tym o ile wiem jak jest spierdalaj po polsku, to po niemiecku tak już tylko trochę i moglibyśmy się nie zrozumieć, a tu mieszkają raczej starsze ludzie.

Pod wieczór ok 18/19 siedzę wkurzony w mieszkaniu i kombinuję. Wyszło mi, że nie mam innego wyjścia, tylko wyłączyć prąd. Wszystkim. W piwnicy jest korytarz i tam są liczniki. Poszedłem obadać skrzynki i okazało się, że są tam główne wyłączniki dla każdego z mieszkań - to się kurna ucieszyłem! Był tylko drobny problem, bo nie mogłem tego zrobić od razu bo wiadomo, że o takiej godzinie, każdy już wrócił z roboty i albo siedzi przed telewizorem, albo coś gotuje, albo świeci światło, więc przerwa w dostawie prądu spowodowałaby tylko, że od razu zaczęliby wybiegać na klatkę, żeby sprawdzić co się odpieprza, a tam spotkaliby mnie i o czym moglibyśmy sobie pogadać… Poza tym u jednej baby już w zeszłym tygodniu była policja, bo pokłóciła się o coś z sąsiadami z naprzeciwka, a nie do końca chcę się wystawiać na strzała. Uznałem, że wyłączę prąd w środku nocy, kiedy wszyscy będą słodko spać i nawet nie zauważą. Włączyłem se gierkę na telefon, żeby przeczekać i im dłużej grałem to tym bardziej zastanawiałem się, co może pójść nie tak i jakie urządzenie elektryczne, raz wyłączone, już się nie włączy samoczynnie. Chcę zresetować router - router wstanie, lodówka też, jakieś komputery, ładowarki również, alarmów nie ma, piec - hgw. Wyglądało względnie spoko, ale na swoje nieszczęście przypomniałem sobie, że w styczniu byłem na takim “obozie” w koszarach wojskowych. Było tam sporo cywili Niemców w różnym wieku i paru z nich miało podczas snu podpięte takie ustrojstwo, co pompowało powietrze, niby respirator żeby chyba leczyć bezdech czy coś. I to mi nagle zostało w głowie, bo zacząłem się zastanawiać, czy czasem kogoś nie odłączę na amen…

Przerwałem gierkę i wróciłem naprędce do Della. Znalazłem dodatkowe sugestie, że to może raczej coś na komputerze zakłóca pracę DNS i znalazłem instrukcje, żeby odinstalować w sumie wszystko co zostało zainstalowane w ostatnim czasie, gierki, aktualizacje, pociągnąłem Malwarebytes i zrobiłem skan - wyskoczył jakiś trojan to go wywaliłem, potem na raty popobierałem aktualizacje windy i zostawiłem na resztę nocy do zainstalowania. Przychodzę rano, włączam serwisy informacyjne i patrzę na zegarek, mija 10, 20 minut i działa. Potem resztę dnia wydaje się spoko - strony wchodzą jak głupie. Dziewczyna przychodzi, ja zadowolony że zrobiłem ważną rzecz, mówię: kochanie naprawiłem internet, ona tak patrzy na mnie bez zrozumienia i pyta czy mógłbym w końcu posprzątać w domu i się przebrać i wykąpać bo od pięciu dni chodzę jak menel…

10 polubień

Mnie to pierwsze przyszło do głowy bo ostatnio czytałem artykuł jak rodzina w szpitalu odłączyła typa od podtrzymywania życia żeby podpiąć klimatyzator :grimacing::grimacing::grimacing: typ oczywiście nie przeżył.

5 polubień

Takie życie kuca, że jak coś zrobi i jest z tego dumny to mało kto go zrozumie :smiley:

P.S pomysł z odłączeniem prądu każdemu… zakrawało o desperacje haha

1 polubienie

Ten moment kiedy przed chwilą usiadłeś do kompa a minęło 5 dni…

1 polubienie

To oznacza tylko jedno - powinieneś palić mniej tego gónwa które jarasz :smiley: