Auta elektryczne

Dodajmy do tego jeszcze możliwość ładowania samochodu pod domem. Aktualnie większość ludzi posiadających elektryka, ładuje go pod domem. Ale co z ludźmi mieszkającymi na osiedlach z wielkiej płyt. Tam czasem ciężko znaleźć miejsce do zaparkowania.
Sam myślałem o zakupie dla żony o jakimś leafie czy czymś podobnym. Ale w garażu brak instalacji a kabla przez okno przed dom wystawiać nie będe.
Wiec kupiliśmy małą benzynę.
Dodajmy do tego ceny prądu na tych wszystkich szybkich ładowarkaCh np pod centrum Handlowym. Cena za prąd jest dość wysoka i wychodzi może minimalnie taniej niż dobra mała benzyna.

tak… zdecydowanie. Dlatego na razie najbardziej opłacalna opcja to fotowoltaika i ładowarka we własnym garażu, alternatywnie taryfa nocna.

Czyli to ogranicza nas do osób posiadających dom z możliwością ładowania. Co na warunki np Polski jest dużym problem. Aktualnie dla mnie kupienie samochodu elektrycznego było by bez sensu. Liczę że sytuacja się rozwinie pomyślnie, bo może i kocham dzień porządnego spalinowego silnika, ale po przejechaniu się elektrykiem doceniłem jego zalety.

Yhhh… chciałbym mieć to jak najbardziej bezobsługowe, ale może po prostu wtyczka przy każdym miejscu parkingowym + licznik? :smiley:

Mam ten sam problem - na dojazdy do pracy po Wrocławiu elektryk byłby idealny, bo zasięg tu jest pomijalny, do biura mam 25km w jedną stronę. Ale jak to ładować, jak mieszkam na 9 pietrze w wieżowcu z wielkiej płyty?
Inną sprawą jest cena - no bez jaj, jak mam kupić leafa za pierdyliard cebulionów, albo starą corsę/micrę/inne_małe_benzynowe_gówienko_palące_minimalne_ilości_paliwa za równowartość nintendo switch, to różnica w cenie będzie mi się zwracać do emerytury…

No chyba to nie jest takie proste bo raczej auto elektryczne kupujesz na razie nie po to, aby generować duże oszczędności tylko bo chcesz je mieć :slight_smile: Teraz Leaf jest do wyrwania po promocji Nissana za 118k. Kupmy powiedzmy sobie np nowe Polo o podobnym configu. W konfiguratorze z 62 podstawy robi się 90 k. Zatem różnica wynosi 28k. Policzmy samo paliwo bez ubezpieczenia i kosztów obsługi (elektryk będzie na dużym plusie vs auto konwencjonalne). 28000 przy średniej cenie paliwa 4.5 PLN na litr przyjmijmy to daje nam 6222 litrów. Jeśli założymy, że takie auto średnio spali 6, a tyle może spalić szczególnie przy dystansie 25-50 km po mieście to break even dla benzyny samej może być w granicy 104 tys km.

Także patrząc tylko na samą benzynę to jest to średni deal, natomiast… koszt obsługi auta standardowego jest wyższy, większa podatność na awarie itd. Jeśli ktoś pokonuje przysłowiowe 15k km rocznie to faktycznie ekonomiczny rachunek nie jest oczywisty. Ja jeżdżę coś pod 20k km, ale kupiłbym raczej dla funu oraz bycia nieco samowystarczalnym :slight_smile:

No ale wiesz - to wszystko jest spoko jak porównujesz nówki. Mnie jakoś nie przekonuje wydanie 1/2 ceny mieszkania na wozidełko o zasięgu 200km :smiley:
PS Wiem, patrzę na to z perspektywy polskiego biedaka, ale cóż… takie mam zarobki, w takim kraju żyję to i takie mam spojrzenie :stuck_out_tongue:

2 polubienia

Nie no ja to w pełni rozumiem co piszesz i jest to obiektywne spostrzeżenie z którym nie trudno się nie zgodzić. Koszt auta w PL to koszt nierzadko mieszkania.

Jeśli zatem porównujesz auta używane to jeszcze długo elektryki nie będą atrakcyjne bo na razie lepiej trzymają wartość.

1 polubienie

Kto kupuje Polo za 100k?
Moja Skoda nowa kosztowała 50k i to uważam za górny limit jaki wydam na nowe auto. 100k za takiego pierdzika w życiu bym nie dał. Tak więc cała tu porównanie można sobie w buty włożyć

mnie po konfiguracji wyszło 111 tys za model, który np bym kupił dla żony. Osobiście nie wyobrażam sobie nie kupić auta nowego.

Miałem kilka starych a potem nowe. Widzę zalety i wady obu rozwiązań. Nie ma nic złego w używanym aucie. Jak mnie było stać na nowego malucha tylko, to wolałem kupić Citroen bx używany. Maluch mimo że nowy mógł mnie pocałować w wydech. Po kilku latach maluch zaczął się sypać (prawdziwa historia - znajomy z pracy kupił) a Citroen dzielnie woził w bagażniku 45l butle z gazem i np 10 paczek kafelków - nie do pomyślenia w aucie bez hydro.

2 polubienia

nie no spoko. Ja nie kontestuję logiki zakupu auta używanego, po prostu indywiadualnie - ja nie lubię aut używanych i wolę mieć nowe niż najwyższy model auta na które mnie stać, w które ktoś mi pierdział przez 10 lat :smiley:

Jak mnie życie nie zmusi to nie… nie kupię używanego.

Moje pierwsze miało właśnie chyba 10 lat. I to jeszcze był tzw składak. Akurat wnętrze miał bardzo ładne, więc zdarza się kupić stare auto w dobrym stanie. A to czy pierdzisz ty czy ktoś inny nie ma w sumie większego znaczenia, to nie majtki :wink:

Spoko. Wracając do głównego wątku. Elektryk nie będzie zatem realną konkurencją dla aut używanych jeszcze przez długi czas.

1 polubienie

Szału nie ma - ograniczenia są takie, że niewiele to zmieni, mam wrażenie, że to (znowu) jest robione PRowo ale z nadzieją, że nikt nie skorzysta.

2 polubienia

Trochę szybko, no chyba że w przeciągu 10 lat wytrzymałość baterii diametralnie się poprawi.

2 polubienia
1 polubienie

PRZEPRASZAM BARDZO MUSZĘ INTERWENIOWAĆ
ale ja się wypowiem o lokomotywach, bo kolejarz here.

To porównanie jest niezbyt trafne, pełna elekryfikacja kolei to jest mokre marzenie każdego przewoźnika kolejowego, bo taka jazda jest tańsza, a lokomotywy elektryczne są tańsze w eksploatacji (przeglądy, naprawy itp.). Ale jest jeden gigantyczny problem który prawodpodobnie nigdy nie zostanie pokonany. Cała kolej towarowa nie może istnieć bez silników spalinowych, ponieważ praktycznie żadne bocznice nie posiadają sieci trakacyjnej. (kopalnie, zakłady naprawcze, tory odstawcze, elektrownie, bocznice załadunkowe, terminale przeładunkowe, huty, itp. itd.). Nigdzie tam nie ma prądu. Prąd jest tylko na torach głównych w stacjach i na szlakach pomiędzy stacjami. W praktyce nie ma takich przewozów towarowych które dało by się wykonać “od A do Z” tylko i wyłącznie lokomotywami elektrycznymi. Może istnieją jakieś jednostkowe przypadki, aktualnie nie potrafię przytoczyć. Kolej towarowa używa lokomotyw elektrycznych jak tylko może, ale jest to zadanie nieco trudniejsze logistycznie, ponieważ wagoniki ładuje się na bocznicy, potem mała lokomotywa manewrowa wywozi skład do stacji, tam przejmuje je elektrowóz, pociąg jest wyprawiany w trasę wiezie te wagony przez kilkaset kilometrów, potem kończy bieg na stacji końcowej i mała spalinowa lokomotywa manewrowa przyjeżdża po wagoniki, żeby wstawić je do miejsca rozładunku… i potem cały proces od nowa.

Druga kwestia lokomotywy hybrydowe. Na kolei dział to trochę inaczej niż w motoryzacji, w kolejowym przypadku używanie określenia marketingowego hybryda jest nieprawidłowe z punktu widzenia naukowego. Prawidłowo powinno używać się pojęcia w stylu “dwutrakcyjna”, “dwunapędowa”. Lokomotywy hybrydowe to po prostu lokomotywy elektryczne które posiadają stosunkowo niewielki silnik służący do jazdy manewrowej (w ruchu towarowym). Osiągają wtedy max 25 km/h. One nie działają jak hybrydy samochodowe, nie jadą na dwóch źródłach zasilania na raz. To całkowicie bez sensu, skoro jest tani prąd bez limitu. Na kolei płaci się za prąd w zależności ile ton waży pociąg i gdzie jedzie, niezależnie ile zużyje. To jest zrobione tylko po to, żeby nie trzeba było dodatkowej lokomotywy manewrowej żeby wjechać do kopalni, czy tam huty. W ruchu pasażerskim są zespoły trakcyjne hybrydowe które już potrafią pojechać na spalinowym nieco szybciej, ale to są osobówki, czyli pociągi które nic nie ważą w porównaniu z towarem.

12 polubień

A czemu nie włożą baterii do takiej lokomotywy „hybrydowej”, akurat żeby starczyła na manewry załadunkowo-rozładunkowe? :thinking: