Ponieważ tematyka ogólnie nie jest mi obca, a fenomen Vampire Survivors (dalej: VS) śledziłem uważnie, postanowiłem tutaj w tej sprawie ostro przynerdzić.
Pixel Art, grafika bardzo przyjemna
Do zmiany gustów nie należy przekonywać - takie byłoby trafniejsze tłumaczenie słynnej łacińskiej frazy o gustach, gdyż jak najbardziej można o nich dyskutować. Więc nie przekonuję, ale podkreślam, że VS łamie praktycznie wszystkie zasady uznawane za pożądane w piksel arcie, takie jak jednakową wielkości pikseli, jednolity styl assetów (elementów graficznych), a w nim najważniejszego spójnego cieniowania, unikanie zwykłego powiększania i obracania assetów (chciałoby się napisać wręcz: “prostackiego”) itp. W wypowiedziach innych twórców gier na subreddicie /r/gamedev o grafice VS dominowały określenia typu “ugly”, co można sobie wyszukać w Google.
Jest to gra typu roguelike
Roguelite, czyli jakby rogue, ale nie do końca, bo jakiś postęp istnieje pomiędzy rozgrywkami. Gdy tego postępu nie ma i każdą grę zaczynamy zupełnie od zera, wtedy rodzaj gry to roguelike.
(Gra) miała intensywne kampanie reklamowe też na YouTube
Nie miała, cała jej popularność powstała organicznie i wystrzeliła, gdy znalazł ją i zagrał jakiś popularny streamer, a później popularność zyskała efekt kuli śnieżnej, gra została podchwycona przez najpopularniejszych streamerów, co dowodzi fenomenu tej gry.
Tyle komentarza do odcinka, a teraz moja opinia jako osoby siedzącej blisko środka branzuni w postaci producenta. Ta gra w gamedevie spowodowała - krótko mówiąc - opad szczęki z powodu szoku. O grafice już pisałem, a to przecież głównie grafika sprzedaje gry - nie musi być piękna, ale musi przynajmniej być charakterystyczna i spójna (jak np. grafika genialnej gry Baba Is You). Wojt opowiadał o różnych wymiarach gry i miał rację, ale rdzeń rozgrywki, czyli to, co robi się przez prawie cały czas, to sterowanie chłopkiem, który sam strzela, nie trzeba nic naciskać, strzelanie i celowanie jest automatyczne.
Mamy więc dla wielu niezbyt piękną grę, w której mało się robi i co?
I wielki hit.
Cały gamedev pochylił się nad tym przypadkiem i go analizował, co zaowocowało powstaniem nowego gatunku gier typu “survivor” i liczbą kilkudziesięciu popularnych wariacji (tzw. klonów) tej gry wydanych przez innych twórców jakiś czas po premierze VS. (Ilość niepopularnych klonów zdaje się być niepoliczalna.)
Przesadzając w tej analogii, ale w celu lepszego zobrazowania - ta gra przypomina Picassa branży gier. Krytycy w szoku, odbiorcy zachwyceni.
W recenzjach można znaleźć wiele opinii, że ta gra wciąga jak kokaina, nie można się oderwać. No cóż, ta gra wymaga mało wysiłku, a oddaje dużo radości. Przyznaję, że zafascynował mnie jej fenomen, ale sama gra nie tak bardzo. Natomiast stwierdzam, że idealnie nadaje się do słuchania podcastów czy audiobooków, więc można połączyć przyjemne z przyjemnym (albo np. z pożytecznym).
PS. Wojt ściemniał jeśli chodzi o długość rozgrywki, bardzo rzadko zdarza się, że jedna runda trwa tylko 5 minut, ale jak rozumiem z dalszego fragmentu rozmowy, to wynika wyłącznie z troski o niezamartwianie się jego posiedzeniami.