“którym można zaufać”. Powodzenia w znalezieniu takich w sektorze budowlanym. Jak tylko budowlańcy wyczują, że manager nie ma bladego pojęcia, czym jego pracownicy się zajmują, to go będą robić w wała na każdym kroku, ponieważ nie będzie w stanie stwierdzić, czy robota jest wykonywana w sposób właściwy, czy też nie. Począwszy od sprawdzenia ustawień maszyny, a skończywszy na bezpiecznym załadowaniu towaru.
Ja swoje zdanie opieram na obserwowaniu małych, ewentualnie średnich przedsiębiorców, których nie stać na tworzenie X sztucznych stanowisk “managerskich” czy też “kierowniczych” (jak zwał tak zwał) od wszystkiego i do wszystkiego oraz tworzenia niekończącej się drabinki stanowisk, a nie na dużych korpo typu, powiedzmy, spółce LPP, w której od dyrektora konkretnego salonu do zarządu jest lekko 15 stanowisk, gdzie każda z tych osób zajmuje się de facto tym samym i w efekcie czego, gdy konkretny salon ma jakiś konkretny problem, to jego dyrektor jest odsyłany ze swoim problemem od jednego do drugiego “managera”, tylko przedsiębiorstwach, w których kontakt zarządu z jego pracownikami jest na porządku dziennym, a nie “od święta”.
budowlańcy nie mają managera tylko kierownika budowy. Dwa różne stanowiska. Jak handlowiec i sprzedawca w sklepie.
Osobną kwestią jest, że idąc tropem oryginalnego przykładu to tutaj kierownik budowy musiałby być ekspertem np. w układaniu kafli, murowaniu, tapetowaniu i chuj wi czemu jeszcze.
Ale i w tym przypadku przypuszczam, że nie trzeba wiedzieć jak rozrabiać cement albo nosić cegły żeby być dobrym kierownikiem budowy.
Budowlanka to nie tylko stawianie domów i podobnych konstrukcji
Chciałbym żyć w Twoim świecie, gdzie wszystkie jest takie proste, gdzie związki zawodowe walczą skutecznie o prawa pracowników jak to robiły w XX wieku, gdzie każdy pracodawca/manager jest zły, a każdy pracownik jest dobry. Niestety, muszę wracać do rzeczywistości, także bez odbioru
odnoszę wrażenie, że wielu oburzonych na powyższe słowa nie wzięło pod uwagę, że to wszystko zależy
zależy od branży, od firmy, od szczebla, od stanowisk zarządzanych, od konkretnego projektu, doświadczenia i mentalności pracowników.
W jednej dobrze naoliwionej maszynie manager musi tylko pilnować, żeby podwładni robili sobie przerwy i się nie zajechali robotą, a w innym miejscu inny manager musi stać z batem i pilnować, żeby w ogóle coś szło do przodu, przy okazji będąc czujnym na błędy i cwaniactwo…
Więc tak, uważam że “nie musi się znać” czasem oznacza “może kompletnie nic nie wiedzieć”, a czasem oznacza “dobrze by było, żeby jednak dużo ogarniał”, ale TO ZALEŻY
Ale odchodząc od tematu menadżerskiego.
Do głowy przyszła mi pewna teoria.
Pare podcastów temu, redaktor Orzech, podzielił się, iż przyją 4 dawkę eksperymentu medycznego, przeprowadzonego na P0lakach.
A tu teraz diagnoza. ADHD i autyzm.
Przypadek? Nie sądzę.
A tak serio, to Super pan Paweł, że tak otwarcie i szczerze o tym powiedziałeś publicznie.
Niestety, nadal istnieje przekonanie wśród wielu osób, że terapia to tylko po cichu, bo to wtedy wiadomo, człowiek nie normalny i w zakładzie powinno się go zamknąć.
A takie AUDHD, to nóż w ogóle.
A tak twój przykład, że można dużo osiągnąć w życiu i zawodowym i prywatnym. Będąc do tego „nie normalnym”, jest zupełnie normalne.
Odcinek niesamowicie rezonuje ze mną. Jak opowiadałeś o tym jak przygotowywałeś się do testu oraz jak go przechodziłeś dokładnie to przedstawia moją drogę jaką przeszedłem. W prawdzie efekt jest taki że nie stwierdzono u mnie spektrum autyzmu to nadal uważam że warto było przejść przez ten test. Niesamowity odcinek. Wspieram Cię niesamowicie za to co robisz i że dzielisz się tymi doświadczeniami. <3