Mi jakoś nie idzie. Zawsze podziwiam aktorów którzy to potrafią. I to nawet nie Polak mówiący z amerykańskim akcentem. Wystarczy mi Brytyjczyk płynnie przełączający się między brytyjskim i amerykańskim i/lub australijskim. Albo nawet Amerykanin potrafiący mówić z akcentami z różnych stanów.
Podoba mi się w Irlandii, że to taki tygiel kulturowy. Mam w pracy ludzi z Francji, Tajlandii, Brazylii itp. Oni nie mają żadnych kompleksów odnośnie swoich równie mocnych akcentów. To pomaga nie myśleć o swoim.
Jak dla mnie kompleksy to powinni mieć ludzie którzy tu 10 lat siedzą, nie są w stanie zdania po angielsku zmontować i ciągają znajomych żeby byle pierdołę w urzędzie załatwić.
Jeśli jest to dla Ciebie naprawdę powód do zmartwień, to polecam tę aplikację - https://www.sayitrightonline.pl/
Myślę, że jest to najlepszy program do neutralizowania swojego akcentu - dostępne wersje to RP i General American. Mają fizyczne opisy tego, jak dźwięki wykonywać, słowa, frazy, nazwy własne, teksty do ćwiczeń i inne.
Korzystamy z niego na 1. roku filologii angielskiej na UAM na zajęciach z fonetyki (między innymi, oczywiście).
Bo Indian English jest oficjalnie rozpoznawalną wariancją języka angielskiego, mającą swoich native speakerów
Nie słyszałem, żeby Szkoci przepraszali za swój angielski, dlaczego mieliby to robić Hindusi?
Bo nikt ich nie rozumie? Pracowałem z jednym przez 3 lata i rozumiałem mniej więcej połowę. Po 3 latach zmienił słuchawki na lepsze i teraz około 80 procent…
Szkotów z Glasgow też nikt nie rozumie. Ja się kiedyś przyzwyczaiłem, bo sporo bywałem, ale czy teraz dałbym radę? Nie wiem, pewnie musiałbym posiedzieć z miesiąc. Swoją drogą, właśnie w Glasgow na lotnisku byłem uczestnikiem sytuacji, w której dwóch Kanadyjczyków nie mogło dogadać się z ticket collectorem w autobusie. Literalnie, nie ściemniam - musiałem im tłumaczyć z angielskiego na angielski. To były oczywiście tylko jakieś dwa zdania, ale sytuacja naprawdę komiczna
Od Hindusów niestety tego wymagamy, bo żyjemy w jakimś przekonaniu, że kraje pokolonialne nie mają “prawowitych” angielskich.
To kwestia osłuchania. Wystarczy duzo dzwonić do call centrów za granica i się osłuchasz pięknie.
Ja na przykład wole Hindusa z jego veel zamiast wheel, niż właśnie jakiegoś hardkorowego brytola.
Stany Zjednoczone natomiast oficjalnie nie mają języka urzędowego, to akurat nic nie zmienia
Nadal jeśli spojrzysz na statystki to dla około ćwierć miliona Hindusów język angielski jest językiem pierwszym.
Dla 83 milionów jest to język drugi, a dla 45 milionów język trzeci czy obcy.
A jeśli, choć to mało prawdopodobne w normalnych środowiskach, jakiś Brytyjczyk albo Amerykanin przyczepi się do Waszego języka, to nie zapomnijcie o „sorry, to mój drugi język. A Ty w jakim jeszcze mówisz poza angielskim?”
Tylko dodam dla wyjaśnienia terminów, których użyłem w poście o Indiach - second language vs. foreign language to dwie różne rzeczy. Według definicji, dla Polaka angielski będzie foreign language. Natomiast dla Kolumbijczyka w USA angielski będzie second language.
Ale nie myśl, ze taki Brytyjczyk udający konkretny amerykański akcent albo aktor z Cali mówiący jak Italian American z NY czy kowboj z Teksasu to kwestia talentu. To ciężka praca z profesjonalistami.
Głównym plusem akcentów jaki mi teraz przychodzi do głowy to to, że otwierają na język.
Jak przyjechałem do Irlandii to się szczerze wystraszyłem mając problem ze zrozumieniem ludzi w codziennych sytuacjach bo przecież jak to, tyle lat się uczę, filmy w oryginale oglądam itp.
Dodatkowo jednym z głównych moich współpracowników w mojej obecnej firmie jest hindus który pół życia mieszkał w RPA. Na początku nie byłem w stanie się z nim dogadać bez proszenia trzy razy żeby powtórzył. Aż mi głupio było ale jakoś się trzeba było dogadać więc powtarzał do skutku.
W obu powyższych przypadkach nawet nie wiem kiedy problem przeszedł w czas przeszły, a z każdym kolejnym poznanym akcentem jest tylko łatwiej bo znasz już x wersji tego samego słowa.