nie zaglądałem tu od dawna bo od dawna nie biegam, jakiś pojedynczy wyskok miałem we wrześniu, a wcześniej w kwietniu więc bez sensu, ale chciałbym wrócić do “biegania” bo trudno to u mnie nazwać bieganiem, jak na razie nie ma zbytnio czasu i pogody więc w domu, jak przyjdzie lato to może przeniosę się na asfalt.
żadne garminy, jestem team nike NRC jak by co, mam plan na robienie sobie challenge 100km na miesiąc
Zrobisz po swojemu ale jak bym się mógł cofnąć 6 lat to bym sobie powiedział (właśnie ze względu na kolano) - biegaj mniejsze dystanse i rób ćwiczenia na wzmocnienie mięśni. Robi się kuku w chwilę a wychodzi potem z tego latami.
Ja wiem, że dłuższe dystanse przyciągają ludzi, bo to atrakcyjne marketingowo i mogą zaliczyć czelendż, ale na początku drogi to zazwyczaj głupota. Połówka jeszcze pół biedy, ale na maraton to nie rozumiem. Da się na zaliczenie, ale potem kończy się to kontuzją albo urazem do biegania.
Ja mam w styczniu 230 km i szykuję się na pierwsze zawody na połówkę (nieoficjalnie przebiegłem wiele razy). Maraton też raz zrobiłem dla siebie, ale na razie nawet o tym nie myślę.
Z wiekiem człowiekowi przestawia się na dłuższe dystanse, także robię czasem 20+ czy +30+ km, ale mam już trochę w nogach.
nie kazdemu sie pojawia chcec dluzszych biegow, biegam od 2007 i raz tylko zrobilem 16km (na katorzniku trasa ma mieć mniej weicej 10km i miala 16 ale to dopiero po biegu sie tego dowiedziałem ) tak to 5/10 to sa idealne dystansy i ja nie czuje ani nie widze potrzeby dluzszych tras:)
Jakbym widział siebie, człowiek lubi się nakręcać, pękło pierwsze 5km w życiu, yay, chcę 10km, pękło 10km yay chce 15km, pękło 15km to dawaj pół maraton, u mnie skończyło się na kontuzji jak już biegałem maratony. Prócz tego nakręcania się na dystanse to w głowie jeszcze ustawiony głupi mindset, że średnia prędkość najlepiej poniżej 5minut na kilometr co powoduje, brak radości do tego sportu i kontuzje. Obecnie biegam rekreacyjnie, treningów nigdzie nie wrzucam, wczoraj 1 raz wybiegłem sobie na 5km w tym roku by sprawdzić nogi i starą kontuzję, spokojnie tempo 6:30, nic dzisiaj nie boli, czuje się świetnie i kurcze znów zatęskniłem za bieganiem na nowo ale właśnie na zupełnym chilloucie na zasadzie, nic nie muszę.
taki mindset niestety przychodzi z doświadczeniami i wiekiem. Ale to sporo oświeceń w życiu tak przychodzi i bieganie nie jest tutaj wyjątkiem
Doskonale rozumiem ten fragment z wrzucaniem treningów i czasami. Mi w tym momencie byłoby głupio coś wrzucać. I to absolutnie nie ze względu na tempo tylko właśnie zmiana nastawienia - robię to dla siebie.
Pocieszające, że moje głupostki z przed kilku lat nie są tylko moje i widzę, że nawet wychodzenie z nich wygląda podobnie. Naprawdę pocieszające bo 4 lata kompletnie bez biegania były dla mnie załamaniem. Ta aktywność dostarcza jednak dużo dobrych hormonów
Otóż to, cieszę się, że nie jestem w tym odosobniony ja już zapomniałem jakie to pozytywne endorfiny wywołuje, to chyba mnie kiedyś właśnie uzależniało od biegania. Zwłaszcza jak się pracuje gapiąc się w monitor z różnymi problemami do rozwiązania, po takim bieganiu mózg jest tak świetnie dotleniony, że pomysły na rozwiązywanie pewnych problemów wyciągam z rękawa jeden za drugim. Muszę siebie teraz nauczyć by nawet jak w pracy człowiek się fiksuje nad czymś za długo to napisać do zespołu na slack, sorry, wychodzę pobiegać, będę za godzinę
Ja od jesieni trenuję regularnie w grupie 2x w tyg. i to motywuje do wyjścia, chociaż zajmuje więcej czasu. Ale zawsze ktoś jest. Ja dodatkowo dobiegam na trening, bo daleko nie mam.
Szybsi i wolni biegną easy w tym samym tempie, a konkretne ćwiczenia dopasowujemu już do siebie. Nikt nikogo nie pogania i zawsze ćwiczymy razem.
no ja mam teraz z młodą sobota/niedziela 13-15min/km - czasami biegne sobie z nią tyłem, czasami robię kołeczka wokół niej i jest supcio + swoje 2 albo 3 razy w tygodniu 7min/km przez jakieś 40minut. idealne rozwiązanie dla mnie #bieganie4fun #fuckyeah
Ja dopiero porządkuję głowę. Do tej pory każde bieganie musiało coś poprawić, tempo, długość, czas.
Teraz, po dłuższej przerwie, wracam do biegania, niby for fun, ale pomysł na dwie „setki” ciągle jest.
Może jestem z tych niereformowalnych.
Na razie rzeczywistość zweryfikowała chęci i po 3 tygodniach biegania 5-6 km co drugi dzień, kolano padło.
Teraz zamiast biegać staram się 5-7 km dziennie chodzić.
Ale wrócę.
Biegam od 2017. Pierwsze 3 lata to presja ciągłego rozwoju i poprawy wyników. Od 5 lat totalny fun. Jak mam gorszy dzień biegnę tempem 7.00-7.30. jak czuje się mocno schodzę do ok 4.50-5.00. Tygodniowo ok 20-30 km. Zawody głowine w terenie i górach, dystanse około 30 km.
W tym roku plan na maraton po asfalcie ale tuż po nim wdrażam ideologię “j…ć asfalt” I skupiam się tylko na trailach i crossach.
Ogólnie bieganie w terenie i w gorach to jest game changer, dużo mniej kontuzyjne, można mniejszym wysiłkiem robić dużo dluzsze dystanse. Ultra ma poziomie 50-80 km jest w zasięgu prawie każdego biegacza. Dodatkowo nie trzeba się przejmować supinacjami, propinacjami it’d. Polecam.
Ja dla odmiany może nie tyle co lubię, co asfalt mi nie przeszkadza. Tak zawsze hejtowany. Lubię regularność twardej nawierzchni, chociaż nie jest to może najlepsze dla nóg. Chociaż ostatnio dużo też biegam po parkach z grupą i jakoś się bilansuje.
Chętnie bym sobie pobiegał po górach, bo mam marne doświadczenie, ale Wro płaski na stół, nie ma gdzie podbiegów nawet robić. Niby do gór daleko nie ma, ale to zawsze wyprawa.
Miałem podobnie, tyle, że u mnie szybko weszło ultra w górach i chciałbym wrócić.
Zmieniam podejście do biegania, chociaż nadal bezpieczne i wygodne biegnie 6.00-6.30 trochę kłuje z tyłu głowy. Kiedyś nie do przejścia emocjonalnie.
Nawierzchnia nawierzchnia ale umówmy się - widoki i klimat biegania po górach czy po lesie vs asfalt to są kompletnie nieporównywalne klimaty!
Dodatkowo bieganie w naturze ma tą dodatkową zaletę że w zasadzie nie spotykasz ludzi. Mi nie przeszkadzają pojedyncze osobniki ale tłumy już zdecydowanie tak. A tu nawet podczas takiej dyszki 3 razy machniesz ręką na przywitanie to to jest i tak dużo (przynajmniej w moje puszczy).
oj tak! I to cudowne uczucie, gdy lekko zdyszany próbujesz wypluć owada
A poważnie, to dla mnie w bieganiu cudowne jest to, że ubierasz się, wychodzisz z domu i… już. Możesz zaczynać. Dzięki temu właściwie codziennie możesz zaliczyć te 40 min. treningu :).