🥟 Tęsknota na emigracji

Fajny temat. Podoba mi się to co piszecie.
Ja będąc na emigracji tęskniłem za polskim pieczywem, za rodzicami, za byłą dziewczyną (SIC!!!), za Łodzią (miastem), za internetem (tak, w 2003 był w PL lepszy niż w UK), za hamburgerami z dworca fabrycznego, za placem Barlickiego (rynek w Łodzi), za ogórkami kiszonymi, za wędlinami, za przyjaciółmi (3 sztuki), za polską służbą zdrowia (miałem w UK wypadek i dalej nie mogę uwierzyć w to jak chujową służbę zdrowia można mieć w XXIw.).

3 polubienia

Nie tęsknie za niczym. Kocham pogodę, która mam. Nie znoszę wysokich temperatur. Chmury, mgła i deszcz przez większa cześć roku, to to, co uwielbiam. Do tego blisko góry i możliwość jazdy na desce przez 7-8 miesięcy w roku. Żyć nie umierać.
Uwielbiam to, jak moje miasto pachnie, uwielbiam to, jak wspaniałe są lasy i drzewa w Washingtonie. To najpiękniejsze miejsce na ziemi i za nic w świecie bym go nie zmienił. Nic na świecie nie jest tak pięknie zielone jak dziki Washington, który jest dosłownie pół godzinki drogi od miasta.
Może jak przejdę na emeryturę to się przeprowadzę to jakiejś wioski narciarskiej w Colorado, ale to tez nic pewnego. Przeuwielbiam moje miasto ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Żyją tu tez wspaniali, otwarci i wyluzowani ludzie.
Nie mam praktycznie żyjącej bliskiej rodziny, a po dekadzie zagranico polskie znajomosci się totalnie wykruszyły. Nie brakuje mi ich. Gdyby mi brakowało, to bym o nie dbał.
Bardzo ważny jest też aspekt materialny. Tak, jak PCP w UK, tak leasingi u mnie pozwalają mi mieć więcej niż jeden samochód marzeń, na który w Polsce nie mógłbym sobie pozwolić. Wszystko jest takie tanie - elektronika, markowa odzież, sprzęt sportowy. Na tym samym stanowisku w Polsce zarabiałbym jakieś 2-3 razy mniej, a rzeczy, które tu mogę mieć na luzie wymagałyby w Polsce zaciskania pasa. Samochód za milion złotych w Polsce, to w USA samochód za $1500 miesięcznie. Robi roznice, nie? :slight_smile:
Do tego mam tu „rodzinę” - dziewczynę, przyjaciół bez których już nie wyobrażam sobie życia.
Do tego dochodzi jeszcze to, że brzydzę się obecna Polska. Jak wyjeżdżałem było inaczej. Polska była fajnym, rozwijajacym się krajem z Europejskimi aspiracjami. Byliśmy prymusami wśród młodych krajów UE. Byłem dumny z tego, jaki postęp poczynilismy w te dwadzieścia kilka lat. Dzis cofamy sie w rozwoju, a mentalnie zbliżamy się do Rosji. Nawet się nie fatyguje, żeby tę so-called ojczyznę odwiedzać. Ostatni raz byłem w PL chyba jakoś w 2012 i nic mnie nie zachęca do powrotu, choćby na jeden dzień.
To nie jest miejsce dla mnie. Moja dziewczyna czasem mi proponuje, czy nie chciałbym jej zabrać ze sobą i jej pokazać, skąd jestem. I co ja mam jej powiedzieć? Kochanie, wiesz, jest taka sprawa, że przez to, że jesteś w połowie rdzenna Amerykanka i masz taki kolor skory, jaki masz, to możesz zostać zbluzgana albo opluta na ulicy, bo jakiś patriota pomyśli, ze jesteś z Bliskiego Wschodu?
Nie zgadzam się z tym, co Polska dzis reprezentuje. Planuje się trzymać z daleka, a za rok-dwa, jak będę miał drugi paszport to będę próbował zrzec się polskiego obywatelstwa. Próbował, bo pan prezydent musi się na to łaskawie zgodzić. Moze mi odmówić.
Po co? Tak dla zasady, żeby zaspokoić moj wewnętrzny protest. Apostazja tez niczego w moim życiu nie zmieniła, ale cieszyłem się w środku, ze o ten malusieńki ułamek procenta pogarszam statystyki kościoła w Polsce.

Naród wspaniały, tylko…

6 polubień

U mnie jest tak, że do biura mam 10 min autem ale i tak mam w kontrakcie full remote i do biura jadę zazwyczaj jak jest darmowa pizza czyli jakoś raz na kwartał :smiley: W tym roku byłem “służbowo” w sumie częściej w Londynie niż w biurze.

Marzy mi się jakaś Chorwacja czy inna Walencja ale jak ma się dzieci w wieku blisko szkolnym to trzeba podjąć jakąś decyzje, a nie chciałbym chyba tylko dla samej pogody robić kolejnego skoku kulturowego. Wiem, są szkoły angielskie z trybem Amerykańskim czy Brytyjskim i lekarza też pewnie bym znalazł po Angielsku ale to jest tylko dokładanie sobie nie potrzebnych komplikacji.

Jest kilka opcji takich jak Gibraltar, które rozważam, więc czas pokaże. Jest na sali ktoś z Gibraltaru?

Tak w ogóle to za parę lat jak Elon ogarnie się ze swoim Internetem to praca zdalna nabierze innego znaczenia, ale to temat na inny wątek? :smiley:

Walencja jest super. Motyw że zamienili koryto rzeki wielkości Wisły w 8km park rozwala mi głowę do teraz. Tylko bezrobocie w Walencji ~20%

2 polubienia

Ja mam teraz tak że do biura mam 10 min spacerkiem i jestem tam codziennie, bo jak siedzę w domu to zawsze jakimś cudem “jeszcze tylko odpowiem na tego maila” i jest 20:00. Z biura wychodzę po 7h i mój mózg wie że skończyłem pracę. Dlatego nawet jak będę pracował zdalnie to pewnie z jakiegoś shared workspace. Lubię mieć ludzi dookoła. Korpozwierze :smiley:

1 polubienie

I jeszcze coś. Tęskniłem za uczuciem życia w ojczyźnie i za tym, że jak pojadę 3-4h na północ będę nad morzem a jak pojadę 3-4h na południe to będę w górach.

1 polubienie

To w UK pod tym względem podobnie, 3h do morza, 2-3 w góry.

1 polubienie

No chyba że Zakopianka stoi :wink:

4 polubienia

Są jeszcze Karkonosze :slight_smile:

1 polubienie

No nie mów, że na kongregację byś nie przyjechał.

8 polubień

Zakopianka dorabia się drugiego pasa (w przyszłym roku mają być drogi etapu I i III, etap II - tunel - jeszcze potrwa), a za Chabówką można skręcić na Czarny Dunajec, przybić ze mną piątkę i dojechać do Zakopanego od strony Krzeptówek.
Jadę zakopianką minimum raz na miesiąc, więc mogę zauważyć postęp prac.

2 polubienia

To ja dorzucę w końcu swoje przemyślenia.
Po blisko sześciu latach w Uk.
Zacznijmy od powodu wyjazdu.
Nie ukrywam była to kasa. Ale nie tylko. W pl mieszkałem z rodzicami i trudno było przejść na swoje. Bo kto zrezygnuje z codziennego obiadku mamusi :smile: a tak serio pomimo bardzo dobrej pracy i zarobków chciałem spróbować czegoś nowego.
Dodatkowo byłem podobnie zafascynowany językiem angielskim (i tak mam akcent jak ruski szpieg). Doszło do tego że po przeprowadzce tylko ang tv w domu z dziewczyną po ang i jak najmniej kontaktu z Polakami. I powiem wam że po 3 latach coś pękło. Podczas urlopu w Polsce po 3 latach pierwszy raz miałem tak cholernie ciężko wrócić do UK.

Teraz z każdym dniem zaczynam coraz bardziej rozważać powrót.
Wszystkie plusy UK zostały chyba wymienione wyżej tak jak i minusy. Pod większością mogę podpisać się wszystkimi członkami.

A i jeszcze jedno podczas pisania tego posta doszło też do mnie ze teraz tęsknię za domem.w UK (jestem na urlopie) ale to nie tęsknota za Uk co tęsknota za domem, fotelem czy leżakiem w ogródku.

Ja do biura mam jakieś 30-40 minut max metrem. (W sensie - od wyjścia z domu do siedzenia przy biurku 30-40 minut). To nie jest zły czas, ale sam fakt, że muszę jeździć prawie każdego dnia (mam remote 2~ dni w tygodniu, ale internet w domu jest jeszcze gorszy niż ten w telefonie) mnie dobija. Ja lubię te biuro (wygląda serio nieźle, ale to zawsze biuro i openspace), lubię tych ludzi i uwielbiam moją pracę, ale jak nie muszę z nikim wchodzić w interakcje i mogę siedzieć sam w domu to pracuje mi się najlepiej.

1 polubienie

To ja w okresie zimowym do pracy 45 minut :confused: samochodem :confused: w letnim rekord to 1h25.
A I dodajmy do tego że komunikacja publiczna w Uk (poza Londynem i może jakimiś większymi miastami) nie istnieje.
Np w pl gdy jestem w Sosnowcu to prz z całą aglomeracje przejadę czasem dwoma tramwajami.
W Uk gdybym chciał przedostać się z domu do pracy 2 pociągi jedne autobus i 15 minut marszu.

Leeds-Bradford i okolice (promień około 30 mil od Leeds) - bezproblemowa komunikacja :slight_smile: Wiem, korzystałem :smiley:

Ja czym dłużej jestem w PL tym bardziej rozważam powrót do UK.
Plan jest taki, by do końca roku posiedzieć (w październiku ma się córa pojawić) a w 2020 szukanie pracy w UK na poważnie (przy okazji może sytuacja brexitowa się wyjaśni do tego czasu).
A jak nie UK to ewentualnie Szwajcaria (Zurych i okolice) albo może Holandia (ale to mniej, przez pogodę, która jest gorsza niż w UK).

1 polubienie

Czyli wychodzi ze wszędzie dobrze gdzie nas nie ma :slight_smile:

1 polubienie

Jak ja Cię rozumiem. Wpadam do Krakowa raz na jakiś czas na dłużej. 3-4 dni. Super sprawa zobaczyć się z przyjaciółmi, napić się piwa, odwiedzić mamę. Powinna się włączyć nostalgia i tęsknota za krajem i… Nie. Nie włącza się. A średnio przy czwartym dniu jestem szczęśliwy że mogę wrócić tutaj, do normalnej codziennej rutyny. I mówię tu o powrocie do tego jak spędzam czas a nie miejsca na mapie.

Nie mam tęsknoty za obecnym domem. Dopiero co wróciliśmy z Mołdawii po ponad 4 tygodniach siedzenia u rodziców mojej partnerki. I nie mogę powiedzieć żebym jakoś szczególnie tęsknił, lub z rozrzewnieniem oczekiwał powrotu na własną kanapę.

Ale czasem w hotelach zdarza mi się tęsknić za własnym, twardym materacem :smiley:

No Leeds w porównaniu do mojego Amesbury czy Frome gdzie wcześniej mieszkałem to metropolia :stuck_out_tongue:

W mojej opinii drugie największe miasto w Anglii też słabo z komunikacją. Co do tęsknoty mam też tak że tęsknie za domem będąc w Polsce, za domem który mam w UK, pomimo tego że nie mam tu rodziny, że nie mam własnego domu, ale to miejsce gdzie robię co chcę, jest moje, moja kanapa, moje łóżko, czy sedes :smiley: . Ale z drugiej strony tęskni się też za takimi prostymi rzeczami bo one gdzieś tkwią w naszej głowie, mają np. związek z dzieciństwem. Wydaje mi się że zrozumie to ktoś kto spędził dłuższą chwile po za krajem i pomieszkał trochę tak na serio a nie na zasadzie wypadu na zarobek na krótki okres :wink: