Zaczęliśmy w trochę złym temacie, więc stworzę nowy.
Moja żona ma dom po babci. Dom ma ponad 100 lat (nikt nie wie dokładnie ile, ale najstarsze dokumenty notarialne wskazują na nie mniej niż 100).
Dom budowany metodą tradycyjną - bale drewniane, łączenia między nimi wypełnione gliną zmieszaną z trzciną, potem ściany bielone wapnem.
Parter + niskie poddasze, oryginalnie cztery małe pomieszczenia na planie prostokąta, startowo zbudowany jako dom dwurodzinny, z centralnym kominem.
Przez lata trochę się zmieniło, został wykupiony przez dziadków mojej żony od poprzedniego właściciela od którego był wynajmowany, całość została połączona, w miejscu starych wejść była w pewnym momencie sień, z której później została wykrojona łazienka, do domu na północnej ścianie została dołożona drewniana drewutnia (została wciągnięta do mapek, co jest ważne) a niedawno z miejscu drewutni, na dokładnie tym samym planie powstały dwa pomieszczenia murowane - na dole przyszła kotłownia, na górze kolejne pomieszczenie mające 12m^2
Aktualny stan jest taki:
Po domu dzieci mogą sie ganiać w kółko jak widać
Co zostało zrobione przed moimi czasami:
- łazienka
- centralne (instalacja stara, kaloryfery ciężkie, żeliwne, piec kopciuch za duży do instalacji, potrafi zagotować wodę jak się nieuważnie pali), wszystkie rurki na zewnątrz, ciepła woda idzie pod sufitem, zimna przy ziemi (tak kiedyś projektowano obwody CO, wszystko musiało działać grawitacyjnie, bez pomp)
- w kuchni i dziennym są wylewki na podłogach, w pozostałych pomieszczeniach drewniane deski na legarach, pod nimi ziemia
- instalacja elektryczna zrobiona od podstaw przez ojca mojej żony (elektryk) za jego życia, czyli ze trzydzieći lat temu jak nie lepiej, prosi się o wyprucie i położenie nowej, bo czasy i zużycie prądu się trochę zmieniły
- okna zostały wymienione na plastikowe
No to chyba tyle kiedy my zaczęliśmy “gospodarzyć” dom był nieużywany przez dwa lata, wcześniej przez wiele lat wynajmowany robotnikom z pobliskiej firmy budowlanej (mieszkali w nim w sezonie, czyli jak nie było mrozu, bo wtedy budowy stały).
Dom z zewnątrz był osłonięty deskami pomalowanymi wielowarstwową farbą olejną, więc nikt nie miał pojęcia co się dzieje pod spodem i w jakim stanie są ściany.
Bez sensu było ruszać cokolwiek w środku, więc zaczęliśmy od odkrycia ścian, uzupełnienia kilku znalezionych ubytków (gdzie bale które przegniły zostały wymienione, od dołu duża część została wycieta i zastąpiona betonową “opaską” bo łapały wilgoć od ziemi.
Miało to być tylko sprawdzenie, ale przy okazji poszło ocieplenie (grubo) i nowe deski.
Przy okazji powstały nowe pomieszczenia na planie wcześniejszej, rozpadającej się drewutni, dodatkowy kawałek dachu nad nimi oraz nowa sień.
No i na razie na tym się skończyło
Chwilowo trzymają nas finanse - nie chcemy rozgrzebywać środka nie mając kasy na dokończenie go od razu, bo póki co dom jest używalny, a jak się rozwali wszystko wewnątrz to już nie bedzie, a pomieszczenie po pomieszczeniu nie da się robić, bo w planach jest wymiana instalacji wodnej, CO i elektrycznej