Sypiam w hostelu, gdy jadę do Lublina na zjazd na uczelni, liczy się jako podróżowanie?
Mam jeden ulubiony hostel, jest ulubiony, bo dobry i tani, a z budżetem studenckim bywa różnie.
Wynajmuję tylko i wyłącznie pokój jednoosobowy (albo dwu-, jeśli akurat jest dostępny), dzielenie pokoju z kimkolwiek jest dla mnie nieakceptowalne, zbyt niekomfortowo bym się czuła.
I zwykle kosztuje mnie to 50-60 zł.
Rezerwuję przez booking.com, w dniu przyjazdu dostaję smsa od właściciela, że kluczyk do pokoju jest w skrzyneczce przy drzwiach, wyciągam kluczyk i się rozgaszczam. Kontakt tylko telefoniczny, a że zwykle wychodzę koło 7-8 rano od razu na zajęcia i już nie wracam, nigdy nie widziałam obsługi. Cudowna opcja dla introwertyków
Z obowiązkowych udogodnień to podstawy: ręcznik, mydło, suszarka do włosów i kontakt blisko łóżka, żeby mieć gdzie się podpiąć i nolajfić przed snem. Mały stoliczek, żeby mieć gdzie postawić laptopa też spoko.
Czajnik, kubki, naczynia, też bardzo przydatne, ostatnio w pokoju widziałam budzik. I rolety/żaluzje obowiązkowo, również na drzwiach, jeśli mają szybę.
Obowiązkowo czysta łazienka i pokój.
No i dwa główne warunki: musi być ciepło (nocowałam ostatnio w innym hostelu i marzłam), a łóżko musi być wygodne (zdarzyło mi się raz spać na własnej kurtce, bo, kurde blaszka, nie szło wytrzymać, a nie należę do osób, które marudzą na byle co). Dobrze jest, gdy kołdra trzyma ciepło, nawet jeśli jest cienka.
Lokalizacja nie ma dla mnie większego znaczenia - a jak wiadomo, na zadupiu są najbardziej studenckie ceny Fajna jest umieszczona w pokoju lista/mapka z najważniejszymi zabytkami, listą linii MPK i odległością do przystanku, sklepami w pobliżu.
Z pomieszczeń wspólnych raczej nie korzystam; ale widziałam tam ostatnio tv z playstation i kilka gier planszowych (niestety po ukraińsku, a ja nie znaju). W każdym razie czuję się w tym hostelu trochę jak w domu.