Jedzenie alternatywne i puryzm językowy 😉

Łatwiej mi zaakceptować “wege schabowy” niż schabowy z kurczaka, bo wege schabowy to niemiesna potrawa która próbuje naśladować schabowego, a schabowy z kurczaka to dyletanctwo.

Chyba nie do końca rozumiem tą wypowiedź - potwierdzasz to co napisałem pytając?

Raczej nie potwierdza, tylko pyta, czy pytając o bieliznę w sklepie, oczekujesz białej koszuli do garnituru. Jak nie, to Twoje wcześniejsze wypowiedzi są z tym sprzeczne, bo bielizna, to biała koszula.

1 polubienie

No właśnie nie do końca się mogę zgodzić z tą interpretacją, dlatego pytam co poeta miał na myśli :slight_smile:
Bo wg mnie to akurat to potwierdza dokładnie to co ja napisałem :smiley:

Żeby nie było - jak poproszę o bieliznę i dostanę koszulę, to będę pod wrażeniem sprzedawcy.
Tylko, że tu użycie słowa “bielizna” jest jak najbardziej poprawne, bo biała koszula to jest bielizna.
A mój (już wrócę do tego przykładu) kurczak świnią nie jest, jakby tego nie chcieć :smiley:

Kiedyś bawiło mnie to, że wegańscy neofici musieli mieć swoje schabowe, parówki czy inne rzeczy. Ktoś mi kiedyś później wyjaśnił, że jak jakieś słowo ma więcej znaczeń to nie taka tragedia znowu - mamy zamek w kurtce i w Malborku i nikomu to nie przeszkadza. Nowe formy w języku budzą awersje wielu osób. A innym po prostu wygodniej jest powiedzieć „schabowy” niż wymyślać nowe nazwy. Nadal moje zdziwienie budzi u wegan fakt chęci upodabniania swoich potraw do potraw mięsnych ale to bardziej problem konkretnych osób i tego czy chcą mieć inną dietę czy chcą innych nauczać o diecie i światopoglądzie. Nie ma moim zdaniem o co kopii kruszyć.

3 polubienia

Tylko właśnie uzus językowy jest inny. A upieranie się przy starym znaczeniu powoduje same problemy w komunikacji.

Granatowe bokserki czy czerwony biustonosz nie są białe, tak samo jak kurczak nie jest świnią. Dla każdego jednak te bokserki czy biustonosz to bielizna.

1 polubienie

A jak widzisz miednicę (pierwotnie miedziane naczynie) z plastiku, to też jesteś zniesmaczony tą logiką?
Analogia zbliżona do schabu, jako jednoznacznego materiału tworzącego dany przedmiot.

1 polubienie

To tak jak wycierać nogi ręcznikiem. Fu.

5 polubień

Możesz nie chcieć jeść mięsa z powodów światopoglądowych (np. gazy cieplarniane wypierdziane przez krówki), ale nadal tęsknić do jego smaku.
Podobnie jest gdy lekarz zabroni Ci jeść bekonu a Ty tęsknisz do jego smaku. I wtedy wjeżdża wege-bekon z wodorostów na pełnej kurwie i spływa na Ciebie jasność wiekuista. Lux perpetua.

6 polubień

Jasne że możesz. Tak jak ja mogę być zdziwiony, że nazywasz wodorosty bekonem. Nawet jeśli cała semantyka ma pomagać w okresie przejścia dla nowicjuszy lub oferować pocieszenie tym, którzy zrezygnowali z doczesnych przyjemności dla wyższego celu. I nie chodzi mi o to czy ja akceptuje Twoje wybory żywieniowe bo nic mi do tego. Dziwi mnie jedynie nazewnictwo. To zwykle odczucie, mam dokładnie tak samo jak słyszę „ministra / ministerka” w moim odczuciu to odbiera powagi urzędowi i brzmi komicznie. Ale rozumiem, że dla kogoś może to być ważny element światopoglądu i sposób na sprawienie, że ważne tematy (przemysłowe hodowle, prawa kobiet) poddawane są dyskusji. Dlatego napisałem, że nie ma o co kopii kruszyć, tym bardziej, że jak ktoś wyżej napisał do słownika wejdzie to co ludziom wygodniej będzie używać.

2 polubienia

Jak coś wygląda jak bekon, smakuje jak bekon i cieszy jak bekon to w sumie mi wszystko jedno jak się nazywa. Ważne że robi te trzy rzeczy.

Spokojnie. Jeszcze 100 lat temu słowo “lekarka” brzmiało komicznie i nikt nie wróżył mu długiej kariery. Kwestią patriarchatu jest to, że feminitywy w użyciu głównie dotyczą zawodów o niskim statusie społecznym; dobrze że to się zmienia.
Inkluzywność jest spoko bo nikogo nie rani. Chcesz mówić “pani minister” zamiast “ministra” - spoko. Dla naszych dzieciaków “ministra” będzie takim samym słowem jak dla nas “immersja”.

3 polubienia

Bekon jest zajebisty. Po takiej recenzji bekonu z wodorostów z pewnością spróbuję.

Cieszę się, że nie muszę się czuć winny za swoje patriarchalne zacofanie. Przy czym jeśli dla kogoś to będzie ważne, żeby mówić do tego kogoś “ministerska” to zapewniam Cię, że nie będzie to dla mnie tytaniczny wysiłek. Kwestia dobrej woli to wszystko. W ten sam sposób można zrezygnować z protekcjonalnego tonu.

Pewnie masz racje, czy to zatem źle, że dla naszych dziadków nowe słowa brzmią dziwnie. Czy wszyscy muszą być postępowi i nowocześni? Czy każdy musi się okopać po swojej stronie i być kutasem w znaczeniu współczesnym, a nie pierwotnym. Ja po prostu zwracam uwagę, że jak coś jest odmienne od naszych preferencji to może chyba budzić jakieś emocje i nie warto prowadzić walki na noże z tego tytułu.

P.S.
Polecisz jakiś konkretny ten bekon ?

Zauważ tylko, że walkę na noże i okopywanie się na pozycjach prowadzą tylko konserwatyści. W języku inkluzywnym nikt nikogo nie zmusza do używania feminatywów, a jedynie zachęca do ich stosowania. Nikt nie stoi nad Tobą i nie mówi “hurr durr, od jutra masz używać słowa MINISTRA”, ale daje Ci wybór. Używaj tego które Ci pasuje.
Język powinien opisywać rzeczywistość. Skoro do XIX w. w Polsce nie było kobiet lekarzy, to rzeczywiście słowo “lekarka” było zbędne. Ale skoro lekarki się pojawiły to dlaczego nie określać ich feminatywem? Czym się różni “ministra” od “programistki”? Czy powinniśmy mówić “pani programista”? :wink:

THIS Isn’t Bacon Rashers ale nie wiem czy jest w PL. Generalnie zasada jest taka: kupować i próbować. Ostatnio jak byłem w PL to mega mi zasmakowały burgery ze słonecznika z Lidla (a wege nie jestem :D, po prostu lubię próbować nowe rzeczy)

Kij w mrowisko: czym się różni bekon od boczku?

2 polubienia

O - to jest bardzo dobre pytanie :slight_smile:

1 polubienie

“Jednak są i ci, którzy bekonu i boczku nie wrzuciliby do tego samego garnka. I właśnie im przybijemy piątkę, bo jeśli wgryziemy się w ten smakowity temat, szybko zobaczymy, że choć oba kawałki mięsa mają tę charakterystyczną warstwową strukturę, powierzchnia boczku bardziej obfituje w tłuszcz, niż ta należąca do bekonu. I to prowadzi do pewnego odkrycia – bekon i boczek pochodzą z innej części wieprzowej półtuszy. Bekon pochodzi z części grzbietowej, która posiada mniej tłuszczyku niż kawałki z boków półtuszy znane nam jako boczek.”

2 polubienia

Ok. To zapytam inaczej - jeśli nowe znaczenie matjasa to śledź, to jak mam kupić matjasa?
Idąc do rzeźnika mam prosić o schabowy ze świni? To trochę tak jakbym prosił o wodę z wody.
Jak nie mam nic przeciwko kotletowi wegańskiemu, tak nazwa schabowy… no nie :slight_smile:
Możesz uznać, że jestem zacofanym troglodytą który nie potrafi się pogodzić ze zmianami w języku, ale jak chce kupić świnię, to proszę o świnię, a nie o kurczaka.

Radykalizm (i tu dla uściślenia chodzi mi o zmuszanie nie o feminatywy) nie ma moim zadniem wykluczeń na jedynie lewo czy prawo stronny. Ale jako, że wyraźnie jest w tej tezie konkretny pogląd i założenie zgódźmy się że:

Póki będzie jak wyżej, jesteśmy szczęśliwi i patrzymy w tę samą stronę.

Co do ministerki czy programistki uważam, że jest to normalne. Ale nie pozbędę się pewnie przez jakiś czas jeszcze odczucia, że w przypadku programistki jest ok, a w przypadku ministerski brzmi to dla mnie jak porównanie Tadeusza do Tadeuszka. Odbiera nieco powagi. Co jest dość ironiczne bo podchodząc do takiej osoby nazwałbym ją panią minister właśnie z szacunku w oparciu o to wrażenie, a nie z chęci siania jakiejś patryiarchalnej wizji nawiedzonego mizogina. Ale zostawiając odczucia na boku to jasne zgadzam się z Tobą, że rozwój języka powinien postępować by opisywać lepiej świat.

No niestety nie znalazłem.

1 polubienie

Od prawie dwóch lat piję tylko “mleko” owsiane.

mic

4 polubienia

Jak idziesz do rzeźnika to prosisz o kawałek schabu. BTW, który rzeźnik sprzedaje sojowe schabowe?

A la matjas =/= matjas